pysia 06.03.2009 09:57

Mam 10-letnią córkę,do grudnia 2008 roku nie mieliśmy z nią problemów i niby dalej tak jest bo dobrze się uczy, jest posłuszna, miła, wszystko zaczęło się po spowiedzi św.przed Bożym Narodzeniem. Nagle zaczęły się jakieś smutki, popłakiwania, zaczęły się rozmowy, okazało się , że czegoś zapomniala powiedziec, że nie jest pewna czy dobrze to księdzu powiedziała,itd. I zaczęla się kołomyjka która trwa do tej pory.Nie pomagają rozmowy, tlumaczenia. Rachunek sumienia potrafi robic godzinę, spisuje sobie na karteczce, zawiozłam ją do spowiedzi do pobliskiej parafii, poszlam pierwsza do księdza,prosilam o pomoc dla niej, wyspowiadala się,niby uśmiechnięta, zadowolona,na drugi dzień znow od nowa. Nie pomagają rozmowy z tatą, starszym rodzeństwem ,serce mi się kraje gdy patrzę w jej smutne oczy, kiedyś mi powiedziala, że zmarnowala sobie życie. Ja nie pracuję, jestem z nią na codzień, ona mi się zwierza dużo rozmawiamy, modlimy się razem wiem, że te jej grzeszki są wlaśnie na jej wiek, głupia ciekawośc, jakieś tam myśli chodzą po głowie, często mnie pyta czy to grzech ciężki więc wiem. Miesiąc temu byla do spowiedzi, po dwóch dniach znów poszła i do komunii św. nie poszła w końcu mąż powiedział jej żeby dała sobie spokój i poszła do spowiedzi dopiero na wielkanoc i uspokoiła się ,czasem tylko o coś zapytała czy to grzech co mnie nawet rozśmieszyło nieraz, naprawdę bylo ok.do wczoraj bo zapytalam czy chce może wczesniej iśc do spowiedzi bo 1-szy piątek miesiąca i znow był placz już w nocy wstawała, popłakiwała, rano o 6-stej od nowa płacz, pisanie grzechów na kartce i w kółko od nowa.Ja już nie wiem co robic ,błagam o pomoc, czy mam z nią iśc do psychologa? A jeśli trafimy na ateistę i całkiem jej przewróci w głowie,mieszkamy na wsi i nie mamy łatwego dostępu do takich lekarzy.

Odpowiedź:

Jeśli chciałaby Pani pójść z córką do psychologa, to najlepiej, żeby to był ksiądz albo osoba bardzo wierząca. Nie napisała Pani skąd Pani jest, ale zawsze można albo zapytać księdza w parafii albo zajrzeć na stronę internetową diecezji...

Dobrze byłoby wiedzieć, co wyzwoliło w córce takie reakcje. Czy to były jakieś jej własne przemyślenia, zwrócenie uwagi przez spowiednika na niebyt dokładną spowiedź, może coś na lekcji religii. Znając źródło łatwiej zneutralizować problem...

Jeśli to skrupuły, to radziłbym zwrócić uwagę nie na rozwiązywanie konkretnych dylematów czy coś jest grzechem (ciężkim) czy nie, ale sięgnięcie do źródeł. W przypadku skrupułów czy nerwic natręctw jest nim chyba strach; strach, że jeśli czegoś nie zrobię jak trzeba, albo o czymś zapomnę, to stanie się coś złego. W przypadku skrupułów jest to lęk przed Bogiem: jeśli nie podniosę tego papierka z ziemi, a okaże się, ze to poświęcony obrazek, to Bóg się będzie na mnie gniewał; jeśli przemknie mi przez głowę nieczysta myśl, to będę się smażył w piekle, jeśli nie skupię się na modlitwie, to obrażę Boga. Fundamentem jest wtedy doprowadzenie człowieka do przekonania, że Bóg jest dobry. A będąc taki, że nie czyha na ludzki błąd, potknięcie, pomyłkę, drobne słabości.

Fałszywy obraz Boga - jako złośliwca szukającego dziury w całym - to chyba najczęstsza przyczyna skrupułów. Człowiek może i wie, że jest inaczej, ale w to w głębi serca nie wierzy, nie potrafi zaufać Bogu, że taki jest... Boi się Boga, boi się potępienia i ten strach i z góry skazane na niepowodzenie próby wyzwolenia się z tego lęku przez skrupulatne wypełnienie wszystkich zobowiązań względem Boga, czynią jego życie koszmarem.

Tu dochodzimy do drugiego źródła skrupułów: chęci bycia doskonałym przed Bogiem, perfekcjonizmu. Skrupuły to nie tylko fałszywe wyobrażenia o Bogu, ale też zbytnie zapatrzenie w siebie. Skrupulant mówi "ja chcę", "ja muszę" zamiast zgodzić się na to, że Bóg może go kochać dalekiego od doskonałości. W tym wypadku chyba ważne jest pokazanie, że kocha się mimo wszystko...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg