Gość 13.11.2024 16:03
Szczęść Boże.
Mam dwa pytania:
1.
„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Taką radę dają nam Ewangelię. Ale czy oznacza to, że mamy milczeć widząc zło na świecie? Mamy nie sądzić zbrodniarzy wojennych, np. Hitlera lub kolokwialnie mówiąc „złych ludzi”? Czyż nie powinniśmy właśnie nagłaśniać i rozpowiadać ich błędy, grzechy, zbrodnie, by nikt już więcej ich nie powtórzył? Może przejdźmy do mniej skrajnego przypadku. Czy jeśli ktoś ewidentnie źle postępuje i błądzi, np. Kłamie, nie przestrzega piątkowego postu, kradnie, to czyż nie mamy takiego człowieka osądzić i powiedzieć „Tak. To jest złe! Postępujesz źle!” Czy przesłanie tego jest takie, byśmy byli obojętni? I jeszcze odnośnie Mt 7,5: „Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” Czy oznacza to, że jeśli ktoś jest naprawdę dobrym i uczynnym chrześcijaninem i można powiedzieć, że osiągnął „stan doskonały”, to oznacza, że może już upominać braci? Czy może taki właśnie „stan doskonały” uzyskać można dopiero w Życiu Wiecznym?
2.
„Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.”
oraz
„Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.”, a także „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!”
Jak można pogodzić ze sobą te dwie nauki? Jak można modlić się w ukryciu a jednocześnie nie ukrywać wiary w Chrystusa? Jak można pogodzić modlenie się w skrytości z rozprzestrzenianiem wiary w Chrystusa na cały świat?
Z góry dziękuję za wytłumaczenie. Z Panem Bogiem.
W teologii moralnej mówimy o czterech cnotach kardynalnych. Czyli takich, które są podstawą dla wszystkich innych cnót, a więc też podstawą dla moralności. To roztropność, umiarkowanie, sprawiedliwość i męstwo. No właśnie: umiarkowanie. Cnota ta każe nam unikać skrajności. Czyli, w pierwszym przedstawionym przez Ciebie przypadku, zarówno zaniechania wszelkiego wydawania sądu, jak i sądzenia na okrągło wszystkiego i wszystkich.
Jest zgodne zarówno z cnotą roztropności jak sprawiedliwości ukaranie tego, który krzywdzi innych. Chodzi, po pierwsze, o o wzięcie w obronę tego krzywdzonego, jak i podjęcie takich, adekwatnych do sytuacji działań, by krzywda się nie powtórzyła. Takie działania podejmują ci, do których to należy. Ot, w sytuacji jakiegoś nieporządku między dziećmi rodzice, w przypadku sporów między członkami społeczności - sądy. Zaniechanie takich działań szybko doprowadziłoby do eskalacji przemocy. Także my sami, gdy widzimy że ktoś nam jakoś zagraża, mamy prawo to widzieć i nie chcieć wchodzić z nim w bliższe relacje.
Z drugiej jednak strony mamy to ciągłe osądzenia wszystkiego i wszystkich. Siłą rzeczy dokonywane często bez należytego rozeznania, na podstawie tego, co się komu wydaje albo, gorzej, tego, jak ktoś chciałby by było. Dziś zjawisko to widać szczególnie wyraźnie postawie co bardziej gorliwych zwolenników dwóch naszych największych partii politycznych. Wspiera się w ten sposób kłamstwa, oszczerstwa, i różnoraką niesprawiedliwość. Często możemy powiedzieć, ze ten a ten człowiek w takiej a takie sytuacji zrobił to a to, ale nie potrafimy ocenić go "całościowo". Nie powinniśmy więc twierdzić, ze ten człowiek jest taki a taki. Bo na podstawie tej jednej sytuacji trudno wiedzieć wszystko o człowieku.
Wezwanie Jezusa by nie sądzić trzeba widzieć więc jako wezwanie do unikania pochopnego sądu. Wezwanie do tego, by nie wyrokować zbyt łatwo. Czyli w praktyce najczęściej - by sąd zawiesić. Powiedzieć: ten a ten zrobił to a to, to źle o nim świadczy, ale nie wiem, jakim naprawdę jest człowiekiem...
Drugi temat.. Tak, tu też trzeba odwołać się do cnót kardynalnych. Umiarkowania, ale i roztropności. Roztropność każe zapytać o powód dla którego ktoś ujawnia na zewnątrz swoją pobożność. Czy chodzi mu o chwałę Boża czy własną chwałę? I na tym właśnie polega różnica między świadkiem Jezusa Chrystusa a szukającym poklasku faryzeuszem.
J.