Mloda 17.08.2008 20:33

Szczęść Boże! Mam 17 lat, jestem osobą wrażliwą, nieśmiałą i z tendencjami do skrupułów. Od pewnego czasu (najprawdopodobniej od kiedy zrobiło mi się bardzo słabo w Kościółku) zrobił się ze mnie straszny hipochondryk. Bardzo się o siebie boję, że zasłabnę, zwymiotuję, zachoruję, itd, itd. Chyba najbardziej się boję, że zachoruję na jakąś nieuleczalną chorobę, np. raka. Jestem osobą wierzącą i wiem, że Pan Bóg nie daje krzyża nad miarę, ale jednak bardzo ciężko mi powiedzieć w tym wypadku "bądź wola Twoja" (np. proszę Cię, Panie, abym nie była chora, ale bądź wola Twoja). I wiem, że to źle, i że moja wiara tutaj "pęka", bo powinniśmy dążyć do pełnego zawierzenia i zaufania Panu. Co więcej, dlatego że bardzo obawiam się takiej choroby, obawiam się tym bardziej, że Pan Bóg mi ją ześle, jako jakąś naukę, czy coś takiego. Tak więc jest to błędne koło. Ciężko mi z tym, przy każdym ukłuciu żołądka odczuwam niepokój, najprawdopodobniej zresztą jest to bardziej sprawa psychiki niż zdrowia fizycznego, w pewnym sensie "nakręcam się", znów coś zakłuło, to już się boję, może to coś poważnego, i pewnie przez ten strach odczuwam też dyskomfort fizyczny. Nie wiem co z tym zrobić i proszę o pomoc, bo bardzo źle żyje się w nieustannym niepokoju.

Drugie pytanie dotyczy relacji z ludźmi. W moich rachunkach sumienia znajdują się pytania typu (podaję w przybliżeniu): czy szukam okazji do niesienia pomocy bliźnim, czy umiem bliźniego pochwalić, pogratulować zwycięstwa lub dobrej oceny, czy staram się wczuwać w ich sytuację duchową, czy przebywam z ludźmi, którzy się nade mną litują, a nie z tymi, którzy wymagają, itd. Na pewno staram się nie ranić bliźnich, pomagam w dwu wolontariatach, nie jakoś super, ale zawsze coś, nie zastanawiam sie jednak aż tak szczegółowo nad moimi relacjami z innymi. Nie wiem, czy przebywam z tymi litującymi się czy z wymagającymi, nie wiem, czy tak staram się wczuwać w sytuację innych... czy umiem kogoś tam pochwalić... czy to jest grzech ciężki? czy mam się z tego spowiadać? Jak mogę rozeznać czy moja empatia i pomoc są wystarczające, czy nie? Wydaje mi się, że człowiek i tak każdemu nie pomoże i gdyby tak miał myśleć o reakcjach, przeżyciach, uczuciach innych ludzi, to chyba by zwariował...

Czy Odpowiadający może mi coś poradzić, jak mogę walczyć z pychą? Właściwie nie wywyższam się słowem ani czynem, natomiast w myślach często tak się chwalę i mam za kogoś cudownego, czego nie chcę, ale chyba średnio mi wychodzi (czy to grzech ciężki?).

I ostatnie pytanie. Miałam taki okres (niedawno) kiedy bardzo, bardzo bałam się śmierci. I to nie tylko, że pójdę do piekła, ale także pójścia do Nieba! Tego, jak to będzie... wszystkiego, oczywiście, także samego momentu śmierci. Ten niepokój był także bardzo męczący, czasem nawet chciałam już umrzeć, aby to mieć za sobą, a z drugiej strony bardzo się bałam...pocieszałam się, że nie pójdę do piekła, bo choć jestem bardzo niedoskonała, i nie ma co się oszukiwać, grzeszna i wcale nie jakiejś mocnej wiary, to jednak Pan Bóg mnie kocha i ja też przecież staram się przyjąć Jego miłość i być dobrym człowiekiem. Teraz jest lepiej, ale nadal sie boję, tyle że już może nie tak. Ofiarowuję te lęki Panu Bogu, czy coś jeszcze mogę zrobić? Bo ten niepokój który odczuwam w wielu kwestiach (w/w zdrowia, skrupułów, śmierci) jest okropny...:(. Czy myśl, że chciałabym jeszcze trochę pożyć, pospotykać się z kochanymi ludźmi, pójść do szkoły, na studia, itd. jest nieuporządkowanym przywiązaniem? kiedy jeszcze moja wiara nie osiągnęła tego poziomu, żeby na pytanie "co zrobiłabyś, gdybyś wiedziała, że zaraz umrzesz?" odpowiedzieć "ucieszyłabym się, że pójdę do Boga"
Przepraszam za taką ilość pytań i serdecznie dziękuję za pomoc i zaangażowanie. Bóg zapłać! Shalom!

Odpowiedź:

1. Jak by to powiedzieć... Sama widzisz, ze niebawem strach przed chorobą rzeczywiście doprowadzi Cię do jakiejś choroby. Musisz to przerwać. Powiedzieć sobie, że co ma być to będzie. Powiedz to też Bogu, od którego wszystko zależy: "Wiesz że się boję, wiesz ze jakoś nie bardzo Ci ufam, ale chcę Ci powiedzieć, choć z obawą, to jednak szczerze: ratuj mnie przed chorobą, ale bądź wola Twoja. I przepraszam, że Ci nie ufałam"...

2. W tym rachunku sumienia chyba bardziej niż o grzechy chodzi o to, byś poznała siebie; byś widząc że czegoś Ci brakuje chciała się zmieniać na lepsze, szukała dobra, a nie tkwiła w samozadowoleniu, że nie popełniasz żadnego zła. O grzechu, zwłaszcza poważnym, można by mówić, gdybyś z cała wyrazistością zobaczyła jakieś poważne niedociągnięcia, poważna krzywdę, którą popełniłaś wskutek swojego egoizmu... Na przykład: wczuwanie się w czyjaś sytuację jest ważną umiejętnością. Marudzenie, że ktoś jest smutny i że ma się uśmiechnąć bywa irytujące. Jednak trudno w takim wypadku mówić o krzywdzie. Byłoby tak jednak, gdyby ktoś np, mimo próśb sąsiadki z chorym dzieckiem urządzał w nocy dzikie harce...

3. Pycha, choć jest pierwszym spośród grzechów głównych, chyba rzadko staje się sama w sobie grzechem ciężkim. Byłoby tak, gdyby prowadziła do jakichś bardzo złych czynów. Na przykład poważnego szkodzenia temu, kto zagraża pozycji takiego pyszałka, który uważa się za najlepszego...

Jak walczyć z pychą? Pokorą. Pokora to widzenie siebie w prawdzie. Z wadami, ale i zaletami. Nie ma co się zbytnio uniżać, bo to często fałszywa pokora. W każdym z nas jest przecież wiele dobra. Warto też je dostrzegać. Wtedy człowiek widzi, ze jest średniakiem. Ani specjalnie zły, a ni nie tak dobry, jak by mógł być...

4. Lęk przed śmiercią, przed umieraniem, nie jest grzechem. Człowiek do stwierdzenia, że lepiej mu będzie w przyszłym życiu dojrzewa latami. Wybitnie w tym pomagają objawy starzenia się. Ciągle jednak może bać się umierania. Przecież na pewno często wiąże się to z bólem, strachem. Owszem, bywa w lęku przed śmiercią jakiś brak wiary w Boga. Wtedy jest to jakiś grzech. Ale nie przesadzajmy...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg