Gość 15.03.2018 18:04
Wiemy, że prawo jest dla człowieka a nie człowiek dla prawa. Wiemy, że prawo mówi by świętować dzień święty, a szczegółowo mówi o tym przykazanie kościelne by w niedzielę między innymi uczestniczyć we Mszy świętej. Świętowanie dnia świętego, uczestnictwo we Mszy, to rzecz dobra dla człowieka – a niedobrą rzeczą dla człowieka jest nie świętować dnia świętego, konkretnie, nie uczestniczyć między innymi we Mszy świętej. Robienie sobie krzywdy, nie pójście na Mszę, to grzeszenie. Wiemy też, że są grzechy lekkie i ciężkie. Brana jest pod uwagę świadomość zła (łamania prawa), dobrowolność w robieniu tego zła, i jaki jest ciężar tego zła.
Stąd mam pytanie o pewną zasadę ogólną.
Czy jeśli dziś jestem wyjątkowo chory, przeziębiony, leci mi strasznie z nosa i mam kaszel, a jest dziś niedziela, to jeśli nie pójdę na Mszę do świątyni do braci, i nie będę w niej uczestniczył, to z zasady mówi się, że ta moja „--niemożność--” uczestnictwa we Mszy z powodu tej choroby – a zatem nie uczestnictwo we Mszy – jest złamaniem przykazania o uczestnictwie we Mszy w niedzielę – ale – jest jego złamaniem „--niedobrowolnym--”? Bo: choroba = niemożność = niedobrowolność? I stąd grzech lekki jest zawsze z zasady, z reguły? Bo nie poszedłem świadomie, ale właśnie -> niedobrowolnie? A ciężar nawet jeśli jest duży, to i tak jest grzech lekki, bo do ciężkiego grzechu muszą być te 3 warunki na raz – świadomość, dobrowolność i ciężka materia?
Bo może jest też inna opcja, że nawet nie ma grzechu lekkiego, bo choroba powoduje, że w tym momencie przykazanie o świętowaniu dnia świętego „znika” – jeśli można tak powiedzieć, bo najlepsze dla mnie i dla innych jest bym zdrowiał i może nie zabijał siebie i innych? Że wtedy tylko tego przykazania o nie zabijaniu staram się przestrzegać? Tylko że z kolei przykazanie nie zabijaj jest jakby sprawą/planem bezterminowym. A świętowanie dnia świętego to rzecz stała, okresowa, jak gdyby sprawa/plan terminowy. Stąd jakby nie zabijaj to *zakaz* ogólny bezterminowy, a idź na Mszę w dzień święty to *nakaz* konkretny terminowy.
Więc nie wiem czy można mówić, że w przypadku choroby przykazanie o świętowaniu dnia świętego znika. Może zatem zawsze w przypadku **odpowiednio - ciężkiej - choroby - powodującej - niemożność ** do pójścia na Mszę, jest **niedobrowolność** w niepójściu na Mszę i stąd zawsze jest grzech lekki?
Dodam, że nie opuszczam nigdy Mszy czy to w święta, czy w niedziele, i nie chcę sobie lekceważyć grzechu lekkiego i zastanawiać się jak tu zrobić by był lekki, ale chodzi mi o taką zasadę ogólną w tym wszystkim.
Dziękuję za wyjaśnienie.
Człowiek zagrypiony nie powinien pójść do kościoła, bo nie tylko swoją dolegliwość może pogłębić, ale jeszcze zarazić innych. Ta okoliczność sprawia, że nie pójść w niedzielę do kościoła nie jest żadnym grzechem. Najmniejszym. Choroba sprawia, że to zaniedbanie jest zupełnie niedobrowolne, a więc nie ma najmniejszego grzechu.
J.