Gość129 12.08.2025 06:27

Mam takie pytanie.

Mam dziewczyne, z którą jestem w związku, okazujemy sobie czułość - jak to w zwiazku.. (przytulanie, wysylanie serduszek pisząc, chodzenie za rękę, buziak na przywitanie, pożegnanie itd.) Ostatnio coś uczucie do niej osłabło, nie wiem, zauroczenie minęło, troche inaczej na nią patrzę, dostrzegam wady, które powodują że nie widzę z nią przyszłości, przynajmniej na razie. Chcę z nią o tym porozmawiać ale musze dać sobie czas zobaczyć co jest jeszcze nie tak. Czy jeżeli zwlekam z taką rozmową (miesiąc.. są teraz jakieś imprezy rodzinne po drodze wesela itd. żeby sie nie martwiła), a w miedzy czasie sie spotykamy jeszcze i pojawiają się takie gesty czułości, to jest to oszustwo wobec niej?
W sensie takie zachowania, choć sam nie wiem co do niej czuje, są wtedy grzeszne? Grzechem Ciężkim? (Nie wzbudzają one podniecenia a jeśli to nie są robiene po to celowo)
Nie chce w Niej budzić przykrości, że jest coś nie tak, bo moze sie okazać że to tylko chwilowe. (Tak, porozmawiam z nią, najpierw delikatnie zwracając uwagę na coś co mnie irytuje itd. Ale uczucie jest albo go nie ma.) Pozniej ewentualnie jakas poważniejsza rozmowa jak sie nic nie zmieni)

2. O co chodzi z grzechem oszustwa emocjonalnego, kiedy ono ma miejsce, kiedy staje się grzechem z ciężkim. Moze jakiś przykład?

Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.

Odpowiedź:

Nie jest grzechem mieć wątpliwości. Nie jest grzechem odkładać "poważną rozmowę". Tyle że...

Miłość to nie jest uczucie. Tak się ona zazwyczaj zaczyna: od jakiegoś zauroczenia, od stanu jakiejś euforii. Tyle że z czasem to uczucie zauroczenia mija. Wcześniej czy później, ale zawsze. I człowiek nie przeżywa już miłości jako unoszenia się nad ziemią. Zaczyna wtedy dostrzegać mankamenty kochanej osoby. Któż ich nie ma? Bywają mniejsze, większe, do zniesienia, do przepracowania, do pokochania, gdy zmienić się nie da... Ty na pewno też masz jakieś wady czy mogące irytować cechy. I wtedy pozostaje wspólnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy być razem, czy to jednak nie to. Tylko, podkreślę raz jeszcze, to uczucie zakochania zawsze przechodzi. Nowe zakochanie da to zauroczenie na chwilę. Na miesiąc, pół roku, rok... I znowu będzie ci się wydawało, że to jednak nie miłość?

Miłość to tak naprawdę postawa. Pragnienie szczęścia osoby kochanej. Z czasem, choć nie jest euforię, zamienia się w uczucie. Jakiegoś pokoju, szczęścia, radości, że się z tym, kimś jest. Staje się przyjaźnią, dobrym (!) przyzwyczajeniem do tej osoby, troską o nią, faktycznym jej lepszym czy gorszym rozumieniem, nie grą, że się niby rozumie... Miłość to nie jest uczucie. To uczucie, to - jak mawiał mój kolega - tylko psychosomatyczne samooszustwo. I jest to w zasadzie kochanie "się", nie drugiej osoby. Kochanie tego swojego uczucia zakochania. Druga osoba jest tylko swoistym lustrem pomagającym nam kochać nas samych. Tak często wygląda pierwszy etap miłości, ale jeśli ma to być miłością prawdziwą, musi dojrzeć, stać się miłością do osoby, nie samego siebie...

A co do oszustwa emocjonalnego... Szczerze mówiąc pierwszy raz takie sformułowanie słyszę. Poduckduckowałem (bo nie googlam) i mniej więcej wiem o co chodzi. O udawanie, robienie fałszywych nadziei... Grzechem to byłoby, gdyby było celowym udawaniem, oszukiwaniem. Stosowanym dla jakieś korzyści, niekoniecznie materialnej. Gdy człowiek jest szczery, ale coś się w jego życiu zmienia, nie jest pewien, to fakt, że o tym nie mówi trudno w ogóle nazwać oszukiwaniem. 

J. 

więcej »