Proszę o pomoc. 26.10.2020 14:48

Szczęść Boże! Od jakiegoś czasu zmagam się z wieloma pytaniami i dylematami moralnymi względem moich rodziców. Chciałbym zadać kilka pytań, dlatego wymienię je po kolei. Z góry dziękuję za odpowiedź!

1) Jak mam rozsądzić kiedy powinienem pomóc rodzicom a kiedy mam prawo odmówić? Ostatnia sytuacja:

(...) Moi rodzice nie potrzebują tak naprawdę większej pomocy ode mnie. Są w sile wieku mama 43 ojciec 47 lat. Maja dużo pieniędzy i świetne zdrowie. Prowadzą bardzo szybki i „współczesny” tryb życia. Zatem czuje się zaszczuty prośbami narażającym mnie pomimo mojej woli.

2) Często czuje, że prośby rodziców do mnie wynikają głównie z faktu, że im nie chce się czegoś zrobić - mimo, że sami poradziliby sobie z zadaniem, to zlecają to mi, bo ja mam więcej czasu (z pewnością tak jest bo oboje pracują bardzo dużo ale czuje, że nie ma w tym do mnie szacunku). Dla przykładu: (...)

Oczywiście pomogłem, ale zawsze gdy jestem proszony o takie rzeczy czuję jakiś niesmak. Są to prace typu dostaje wiadomość głosową z treścią tego co mam napisać na komputerze, a następnie dostarczyć im sam tekst. Przecież sami też daliby radę to zrobić, dlatego czuję się po prostu traktowany kompletnie bez szacunku. Czy to właściwe?

Odpowiedź:

Wyczytałem między wierszami, że jesteś osobą dorosłą. Mieszkasz w innym mieście niż rozwiedzeni rodzice (choć nie wiem, czy nie w tym samym co ojciec)... I masz narzeczoną. Czy jesteś osobą samodzielną? Sam już pracujesz czy jesteś na utrzymaniu rodziców? Jakoś tam samodzielny pewnie tak, skoro mieszkasz poza domem rodziców. Nawet jeśli opłacają Twoje utrzymanie na studiach...

A piszę o tym, bo to dla oceny relacji rodzice - dzieci dość istotne. Co innego, gdy chodzi o osoby małoletnie czy studiujące, ale mieszkające z rodzicami, a  co innego, gdy chodzi o osoby, które już się usamodzielniły. W tym drugim wypadku rodzice muszą uznać fakt, że masz już swoje życie. I o ile pomoc im jest ważna, o tyle istotne jest też czy faktycznie tej pomocy potrzebują, czy to tylko jakaś fanaberia czy - jeszcze gorzej - element tresury.

Pierwsza z opisanych spraw, to wykorzystanie Cię jako okazjonalnej siły roboczej. No, mógłbyś pomóc. Z drugiej strony ojciec sam mógł to jakoś inaczej załatwić. To jednak nie fair, że chce decydować, co będziesz robił. Jesteś jego synem, ale jednak nie parobkiem. Tak mu było wygodniej, ale powinien też zrozumieć Twoje obawy zdrowotne. Ostatecznie faktycznie praca wśród ludzi w czasie epidemii, to jednak nie przelewki... Moim zdaniem w tej sytuacji trudno mówić, byś miał obowiązek ojcu pomóc...

Druga sprawa, podobna... Z tych samych powodów nie chciałeś się spotykać z matką w domu. Tu już ie chodziło o pomoc, ale zwykłe spotkanie. Też uważam, że nic by nie szkodziło, gdyby matka uszanowała Twoje (wasze?) obawy. Jednak nie mieszkacie razem. Jednak wypadałoby uważać...

Trzecia sprawa, żądanie, byś wyręczał ojca w zadaniach, których sam się podjął... Nie, tu już zdecydowanie możesz odmówić. To przecież nie chodziło o dobro rodziny, ale jakąś przysługę dla znajomych ojca. Żądanie, byś go wyręczył jest w takim wypadku stanowczo nie na miejscu.

A co do ostatniego... Podobnie jak z trzecią sprawą. Jeśli masz wykonywać jakąś pracę w firmie ojca, to trzeba to jasno sformalizować: od tej do tej, dostaję za to tyle i tyle. Przysługa to przysługa, a nie coś, co się należy. "Bop ja mam dużo pracy i powinieneś mi pomóc", gdy nie chodzi o prace domowe, sprawy rodzinne, ale jakieś obowiązki związane z prowadzeniem firmy, to jednak przesada...

Podsumowując: skoro jesteś dorosły, samodzielny, tak też powinni traktować Cię rodzice. Nie grzeszysz jeśli odmawiasz prośbom, które są wyrazem traktowania Cię, jakbyś był mieszaniną przedszkolaka, którego zdanie się nie liczy z chłopcem na posyłki...

O ile dobrze rozeznałem sytuację na podstawie tego, co napisałeś, tak bym sprawę widział.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg