Gość 27.11.2010 23:18
2010-10-22 14:33 padło pytanie:
(...)Moj brat bierze slub cywilny z rozwodka, oboje sa niepraktykujacymi katolikami. Czy jako katolik moge isc na ich slub i zabawe "weselna", czy nie?
(...)
Odpowiedź:Zdaniem odpowiadającego możesz. Chyba większym złem byłoby, gdybyś nie poszedł...
J.
A czy odpowiadający nie sądzi że sama obecność na takim ślubie byłaby milczacym przyzwoleniem na ich cudzołostwo -zgorszeniem dla własnego brata i innych ludzi-utewierdzeniem ich w swych błedach????
Czy nie byłoby raczej moralnym postepowaniem odmówienie udziału w tym cyrku z uzasadnieniem?? No a jesli isc tam z czystym sumieniem to tylko chyba po to by powiedziec wprost co sie mysli o tym slubie narazajac sie wszystkim (ale tak wlasnie powiedzialby Chrystus -(...)mialas bowiem siedmiu mezow...)
Wprost nie mogę uwierzyć ze na katolickim portalu ktoś doradzajacy pisze takie bzdury!!
Pozdrawiam
Największym przykazaniem, które zostawił nam Chrystus jest jego prośba, byśmy się miłowali, jak On nas umiłował. A on za nas oddał życie. A gdzie indziej Chrystus powiedział, żebyśmy zawsze czynili bliźniemu to, co sami byśmy chcieli od innych otrzymać. To dla chrześcijanina (także katolika) podstawowe wskazania.
Upominać grzesznych to czyn miłosierdzia. Względem duszy. Tak, czyn miłosierdzia. Więc chyba w tym duchu należy patrzyć na obowiązek upominania. Kto upomina po to, żeby nie popełnić grzechu, lepiej żeby nic nie mówił. Bo nie upomina wtedy z miłości do bliźniego, ale ze strachu, ze popełni grzech. I z egoizmu. Bo zapatrzony w siebie, nie chce, żeby przypadkiem się nie pobrudzić grzechem bliźnich.
Upominać można w różny sposób. Można np. bratu powiedzieć wprost, że nie podoba się nam jego związek z rozwódką. I przyjść na ślub, bo w końcu to brat. Można, żeby nie tworzyć pozorów iż się taki związek akceptuje, powściągliwie nie składać wylewnych życzeń. Ale powiedzenie bratu "nie przyjdę na ślub, bo bierzesz go z rozwódką" to swoisty szantaż. "Trzymaj się przykazań, bo nie będziesz miał brata". Czy tak postępuje chrześcijanin?
Teologia moralna mówiąc o upomnieniu przypomina między innymi, że warunkiem godziwości upomnienia jest to, żeby upomnienie miało szanse osiągnąć skutek. A da coś taki szantaż z nieprzyjściem na ślub? Tylko przyniesie jeszcze więcej zła - kłótnie w rodzinie. Tak postępuje chrześcijanin? Zamiast złu przeciwdziałać rozpleniać je jeszcze bardziej? A teologia moralna mówi wyraźnie: gdyby upomnienie miało przynieść więcej zła, należy go poniechać.
Właśnie tak, bardzo po katolicku, postępował podczas wojny Pius XII. Mógł potępiać po kolei różne akcje hitlerowców przeciwko Żydom czy Polakom. Ale wiedział nauczony doświadczeniem, że takie działanie tylko wzmoże złość oprawców. Wolał przez zbyt wyraźne protesty nie drażnić hitlerowców, a jednocześnie po kryjomu pomagać wołającym o tę pomoc...
Tak, masz rację. Pan Jezus powiedział Samarytance "miałaś pięciu mężów" (nie siedmiu, jak piszesz). Pan Jezus poprosił ją o wodę i zaczął z nią rozmawiać. Z nią, Samarytanką. Nawet jego uczniów to zdziwiło. Gdyby przyjąć Twoją logikę, to by nie zaczął z nią rozmowy. Bo przecież nie zaczął jej, żeby ją upomnieć. Ale najpierw dlatego że był spragniony, potem po to, żeby jej wyjaśnić, iż w nim spełniają się proroctwa Starego Testamentu.
Pewnie też, gdyby stosować Twoja logikę, Pan Jezus kopnął by kobietę, która wycierała mu nogi swoimi włosami, skazałby na śmierć kobietę pochwycona na cudzołóstwie i w żadnym wypadku nie przyszedłby w gościnę do celnika Zacheusza. Pamiętasz zarzut, który stawiano Jezusowi? "Żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". Odpowiedz sobie sam, po której jesteś stronie tamtego sporu żądając, by unosząc się świętym gniewem nie iść na ślub brata.
I dobrze się zastanów, zanim kolejny raz oburzysz się, ze na katolickim portalu ktoś pisze bzdury. Nawet jeśli nie mam racji, sprawa jest co najmniej mocno dyskusyjna. Ja mam za sobą mocne argumenty. A nie tylko święte oburzenie i epitety.
I jeszcze jedno: nie pozdrawiaj mnie, a zwłaszcza nie pozdrawiaj mnie w Panu, jeśli chcesz mnie obrażać. Bo to obłuda. Pozdrawia się osoby, które się lubi czy szanuje. Ty natomiast piszesz dosadnie, że wypisuję bzdury. Gdybyś lubił mnie albo szanował choć trochę, to na tak ostre stwierdzenie byś sobie nie pozwolił...
J.