apsik 01.10.2009 13:19

mam 20 lat, jestem nieśmiała, niezbyt ładna, nie mam zbyt wielu znajomych-wręcz nie mam ich wcale, nie mówiąc już o tym że nie mam chłopaka. Jak już jednak spotykam się w jakimś gronie ludzi to najczęściej po jakimś czasie nie wiem o czym rozmawiać z daną osobą- po prostu brakuje mi tematów, albo boję się odezwać żeby nie palnąć czegoś głupiego.

I tu się nasuwa mój problem-boję się przeszłości, tego że zostanę sama, bez żadnej koleżanki czy tym bardziej męża. Zdaje mi się że ja się do małżeństwa czy bliskich, przyjacielskich kontaktów nie nadaję, choć wielokrotnie marzyłam i nadal marzę o założeniu rodziny czy spotkaniach z przyjaciółką, której nie mam. Tęsknię za tym, choć nigdy tego nie poznałam, nie doświadczyłam i pewnie nie doświadczę.
Nie wiem właśnie czy to jest moje powołanie życiowe-życie w pojedynkę a nie w małżeństwie., czy też po prostu to jeszcze nie jest ten moment na te sprawy...
Dużo o tym myślę i zdaje mi się coraz bardziej, choć do końca się z tym jeszcze nie pogodziłam, że jednak jest mi pisane życie w samotności.
czy można się nie nadawać do życia w bliskiej wspólnocie z drugim człowiekiem? czy jest to możliwe, czy też to wina mojej nieśmiałości i kompleksów? ap

Odpowiedź:

Są ludzie do których inni lgną i tacy, od których stronią. Różne mogą być tego przyczyny. Ale na pewno nikomu nie pomaga w nawiązywaniu znajomości, gdy ktoś mało mówi, unika innych itd.

Na pewno nie byłoby też dobrze udawać. To znaczy śmiać się, wygłupiać, dużo mówić, gdy to nie leży w Twojej naturze. Najlepiej chyba wykorzystać to, co jest: trochę się przełamywać, ale bez udawania... Może też warto pamiętać, że jeśli nie dasz sygnału, że można z Tobą rozmawiać, to na siłę nikt próbował raczej nie będzie...

Czy kogoś bliskiego znajdziesz? Jeden Pan Bóg wie. Ale zdecydowana większośc ludzi na tym świecie kogoś takiego znajduje.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg