Bożena 13.04.2007 17:39
Szczesc Boze!
Mam powazne pytanie, a co sie z tym wiaze powazny dla mnie problem i nie wiem jak go rozwiazac. Jestem gleboko wierzaca, a moj maz zatwardzialy ateista, wczesniej nie wiedzialam wychodzac za niego, ze to bedzie mi tak przeszkadzalo. Mianowicie moj maz neguje to, ze ja nie moge praktykowac stosunku przerywanego, bo to jest grzechem ciezkim i mowilam o tym juz ksiedzu na spowiedzi, a ksiadz mi odparl, ze maz musi uszanowac moje decyzje, ale co ja mam zrobic jak to nie skutkuje. Czasem odmawiam wspolzycia z mezem w plodne dni, byle tylko ustrzec sie grzechu, a przeciez nie moge tego wciaz robic, bo moge zrujnowac malzenstwo. Wiem, ze zona ma byc posluszna mezowi, ale tylko w tym co jest prawe, wiec czy ja mam grzech jesli to nie jest dobrowolne z mojej strony. Ja zyje z wola Boza, chodze do spowiedzi i do Komuni sw. modle sie(nigdy o tym nie zapominam), nie klamie, nie kradne, nie cudzoloze, mam szacunek do rodzicow itd. Chce caly czas zyc w stanie laski w Komuni sw. zjednoczona byc z Panem caly czas, bo chce byc w kazdym dniu gotowa i przygotowana na odejscie z tego swiata, byc bez grzechu. Czy ja mam grzech skoro to nie jest dobrowolne z mojej strony? Tylko prosze nie pisac, ze jak maz kocha to powinien to uszanowac, bo to jest niemozliwe, skoro mowilam juz , ze to nie skutkuje, a ja tez nie chce aby nasze malzenstwo sie rozpadlo.