magda
04.08.2006 16:04
Niegdyś podobna tematyka była przeze mnie poruszana. Jednak w moim sumieniu pozostały wątpliwości. Chodziło mianowicie czy po grzechu doprowadzenia się przez małżonków do orgazmu bez odbycia stosunku można przystąpić do komunii św. Opinię na ten temat znalazłam na pewnej stronie internetowej. Wcześniej nie podałam odpowiadającemu dokładnego adresu, więc robie to teraz(to są najkonkretniejsze linki:
http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=3765
http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=2049
http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=2048
Czy to ja mogłam coś przeoczyć lub błędnie odczytać? Gdyż z tego co tu jest napisane zrozumiałam że nie powinno się odrazu rezygnować z tego sakramentu, gdyż zamiast umacniać naszą więź z Bogiem jeszcze bardziej to nas od niego oddala. Odpowiadający napisał zaś że ta zasada nie obowiązuje, a do komunii można przystąpić tylko jeśli orgazm był przypadkowy. Jak jest więc naprawdę?
Odpowiedź:
Zasada jest taka, jak podał odpowiadajacy. Jeśli świadomie i dobrowolnie popełnia się grzech dotyczący sfery seksualnej, to jest to grzech ciężki.
Podając zasadę nie sposób ocenić okoliczności konkretnego czynu (owa świadomość i dobrowolność), kim są popełniający go, jak bardzo jednak chcą być blisko Boga. Może to zrobić spowiednik w sakramencie pokuty. Do jego opinii należy się przychylić jako do zobowiązującej. Dlatego o wyjaśnienie problemu w konkretnej sytuacji do niego należy się zwrócić. Piszący te słowa nie odważyłby się nikomu radzić inaczej niż to napisano w podręcznikach teologii moralnej. Tym bardziej, że odpowiedzi czytają różni ludzie (a pani nie podała adresu mailowego). Z wyjątku w jakiejś bardzo konkretnej sytuacji, mogliby uczynić ogólnie obowiązujacą zasadę...
Podobnie jest np. z grzechem masturbacji. Z zasady jest to grzech cięzki. W konkretnej sytuacji spowiednik może pozwolić komuś, o kim jest przekonany, że bardzo nad sobą pracuje, że po popełnieniu tego grzechu może przystępować do komunii. W takim wypadku bowiem można przyjąć, że czyn nie był do końca dobrowolny. Spowiednik może, ale nie musi. Ojciec Jacek Salij w jednym z artykułów pisał, że tego nie robi. By penitent nie zaczął grzechu - przecież jednak z natury ciężkiego - lekceważyć...
Dlatego także ten problem odpowiadajacy pozostawia do rozstrzygnięcia spowiednikowi, który lepiej znając sytuację, lepiej widząc konkretne uwarunkowania, może radzić tak czy inaczej...
J.