Monika 11.02.2005 23:24
Skoro Bóg jest dobry, skoro nas kocha, skoro Chrystus nas odkupił - to po co nam pośrednicy? Proszę mnie źle nie zrozumieć, Kocham Maryję, rozmawiam z nią, ale jakoś ciężko mi prosić ją o wstawiennictwo u Boga. Po prostu wydaje mi się że skoro jestem dzieckiem Boga (w końcu jestem ochrzczona) to jestem z Bogiem w tak bliskim kontakcie, że aż trudno to sobie wyobrazić (relacja Ojciec-dziecko z Bogiem to przecież coś cudownego). A tymczasem doweiaduję się że Bóg bardziej słucha mojej modlitwy, szczególnie tej prośby (nie sprowadzam modlitwy tylko do proszenia, ale prośba też jest w niej przecież obecna), jeśłi modlę się przed wstawiennictwo maryi. Keidyś słyszałam takie porównanie że modlitwa to taki prezent dla Boga, ale Maryja podaje Bogu ten prezent na złotej tacy i taki się Bogu bardziej podoba. Ale czy to nie jest trochę przedstawianie Boga jako jakiegoś surowego władcę, który nie bardzo ma ochotę słuchać swoich poddanych, i robi to dopiero wtedy, kiedy poprosi Go ukochana Matka (albo inni mieszkańcy dworu czyli święci). To trochę jakby robić zestawienie : surowy, wręcz zły Bóg i dobra Maryja, która stara się Go przejednać. Takie skojarzenia budzą choćby słowa "wybłagaj nam u Twojego Syna" - tak jakby Bóg sam nie chciał naszego dobra, a trzeba było o nie błagać (rozumiem że trzeba poprosić, prosi się przyjaciela, a błaga tego, kto nie jest chętny dać nam tego, o co prosimy) i to jeszcze nie wystarczy "błagać" samemu, bo Bogu trzeba tę modlitwę podać "na złotej tacy". A przecież Bóg kocha mnie taką jakąjestem - więc czy nie przyjmie modlitwy mnie takiej, jaką jestem? Przy okazji zadam jeszcze jedno pytanie. Tylko Bóg uzdrawia, prawda? Byłam dziś w Kościele i rozdawano wodę z Lourdes i ksiądz polecił pić ją mówiąc "Maryjo, uzdrów mnie". Moze kiedyś zrozumiem sens modlitwy "Maryjo, uproś mi u Boga uzdrowienie", ale "Maryjo uzdrów mnie" to chyba już przesada... Tak mi się wydaje.