Joanna 23.08.2004 06:55
Bardzo podoba mi się pewien chłopak, który być może jest mną zainteresowany. Ale oboje jesteśmy bardzo nieśmiali. W sumie byłam wychowywana przez dziadków, którzy wpoili mi bardzo tradycyjne, katolickie poglądy, za co im jestem wdzięczna. Ale między innymi wiem, że nie powinnam być próżna, a muszę włożyć w siebie więcej czasu, jeśli chcę dobrze wyglądać, nie powinnam go kokietować, bo to kobiecie dobrze wychowanej nie uchodzi, nie powinnam sama wychodzić z żadnymi inicjatywami, bo to należy do mężczyzny. Dziś tak się nie robi, a jak próbuję, to mam wyrzuty sumienia, że jestem pożądliwa, a jak nie próbuję, to tak wychodzi, jakby mi na nim nie zależało. Czy wiara dopuszcza, by kobieta się stroiła, marnowała na to czas i pieniądze, uganiała się za ubraniami, gdy tylu potrzebujących, kokietowała tego, kto jej się podoba, pierwsza pocałowała chłopaka? Pewnie dużo dziewcząt, które to przeczytają, będą się śmiać, o co mi w ogóle chodzi, ale ja z tego powodu mam poczucie winy, że jak kobieta pierwsza zaczyna, to mężczyzna zawsze przeważnie ulegnie i nie wiadomo, czy to była wola Boża, bo potem takie małżeństwa się szybciej rozpadają, bo to ona go uwiodła, tak potem mówi mąż.