Gość 01.11.2016 22:39
Dzień dobry,
w dobie zdarzeń jakie ostatnio miały miejsce na zachodzie pojawiają się w głowie różne wątpliwości i próba ułożenia sobie w głowie reakcji "w razie W".
W razie bardziej rażącego zakłócenia Mszy Świętej lub w ogóle zgromadzenia w kościele - takich jak dręczenie kogoś, napaść fizyczna bądź wręcz próba ataku terrorystycznego - o ile do tych działań dysponuje się możliwością skutecznej interwencji, czy moralnym jest przerwać Mszę? Do jakiego stopnia? Czy jeżeli komuś w kościele "odwali" i postanowi kogoś mniej lub bardziej fizycznie skrzywdzić, to czy samoobrona lub obrona kogoś może być prowadzona tak jak w innych miejscach (z użyciem adekwatnej siły, z ryzykiem zadania bólu, z zasadą podwójnego skutku w trudnym przypadku), czy też w miejscu poświęconym, przy fizycznej obecności Boga niedopuszczalnym jest zadanie napastnikowi krzywdy lub pozbawienie go - o ile zachodzi taka konieczność - życia?
Przerywa taką Mszę nie ten, kto podejmuje jakąś próbę obrony przed napastnikiem, ale ten, który chce w czasie Mszy innych krzywdzić. A kapłan sam oceni, czy to drobny incydent, po którym można kontynuować Mszę, czy też ja przerwać A potencjalna ofiara oczywiście może się bronić. Inni też mogą ja bronić..
J.