Gość 20.12.2015 12:43
Szczęść Boże,
Chciałam zadać kilka pytań, na które od dłuższego czasu poszukuję odpowiedzi:
1. Czy brak posiadania potomstwa w małżeństwie jest grzechem?
2. Czy małżeństwo zawarte ze świadomością, że nie będzie miało się potomstwa jest ważne?
3. Co w przypadku, gdy stan fizyczny lub psychiczny nie pozwala na posiadanie dzieci? Czy np. kobieta z nerwicą i depresją biorąca leki w takim wypadku nie może wziąć ślubu? Albo kobieta przyjmująca leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu, czy mężczyzna zarażony wirusem HIV? Jeżeli dwoje ludzi bardzo się kocha, a z powyższych przyczyn nie mogą posiadać własnych dzieci są skazane na rozłąkę, a jedno z nich na samotność? Nawet wtedy, gdy zamierzają adoptować dzieci?
4. Czy bezpłodność jest przeszkodą w zawarciu małżeństwa? Jeżeli tak, to czy oznacza, że taka osoba jest do końca życia skazana na samotność? Przecież razem z małżonkiem adoptować kilkoro dzieci i być bardzo szczęśliwa, a także podarować szczęście komuś, kto wychowuje się w domu dziecka.
5. Czy posiadanie tylko jednego dziecka jest grzechem?
6. Mam pewną fobię uniemożliwiającą zajście w ciążę. Rozpoczęłam leczenie, ale nie jest ono do końca skuteczne. Czy w takim wypadku nie posiadanie własnych dzieci, tylko adopcja byłaby złym rozwiązaniem?
7. Czy brak patriotyzmu może być grzechem? Kocham swoją Ojczyznę, ale rodaków już nie. Z kolei bardzo lubię ludzi z innych krajów. Identyfikuję się z moim krajem, ale nie z rodakami. Czy w ten sposób grzeszę?
Pozwolę sobie w odpowiedzi nie trzymać się ściśle Pani pytań, bo w niektórych musiałbym zaczynać od powtarzania tego, co napisałem wcześniej...
Małżeństwo jest związkiem dwojga osób, które decydują się wspólnie iść przez życia i powołać do życia potomstwo. Tak mniej więcej wygląda definicja małżeństwa. Sensu owej wspólnoty życia nie trzeba chyba tłumaczyć. A z potomstwem...
Chodzi o to, że do ważnego zawarcia małżeństwa potrzeba, aby oboje narzeczeni godzili się na to, że będą mieli dzieci. I nie wykluczali takiej możliwości tylko dlatego, że ich nie chcą i koniec. Ważnie więc zawierają małżeństwo nawet osoby niepłodne - czy to wskutek wieku, czy to jakieś choroby. Oni nie wykluczają posiadania potomstwa, ale po prostu przyjmują do wiadomości fakt, że jest to niemożliwe. Chyba że ktoś ukrywa przed drugą osobą to, że jest niepłodny. Wtedy zatajenie takiego faktu może być powodem do uznania małżeństwa za nieważne...
Nieważne byłoby więc małżeństwo, w którym jedno czy oboje nie chcieliby mieć dzieci; wykluczaliby taką możliwość; z góry myśleli o antykoncepcji albo nawet aborcji. Ale mogą odłożyć czas poczęcia na bardziej dogodną dla nich chwilę. To nie wpływa na ważność małżeństwa...
Choroba.... Przyjmowanie leków, które uniemożliwiają poczęcie nie jest przeszkodą do zawarcia małżeństwa. Bo możliwe jest współżycie. Ale już np. przy AIDS jest inaczej. Ta choroba wyklucza możliwość współżycia. A niezdolni do współżycia nie mogą zawierać małżeństw... Zobacz TUTAJ
Grzech nieposiadania dzieci... Jaki to grzech? Jeśli nie ma po drodze stosowania antykoncepcji czy czegoś podobnego, to jest to ewentualnie grzech egoizmu. Podobnie przy jednym dziecku. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć kiedy faktycznie można mówić o grzechu. Bo Kościół pozwala małżonkom samym decydować o ilości potomstwa. Zachęca do wielodzietności, ale nie robi z tego obowiązku. Na pewno nieporozumieniem jest, kiedy małżonkowie w ogóle nie chcą mieć dzieci. To - jak napisałem - jest nawet przeszkodą do zawarcia małżeństwa (nie jest,m gdy ktoś zmieni opinię już po ślubie, np. po trzech latach starania się o dziecko). Ale przy jednym czy dwóch dzieciach... Przecież to nie tylko kwestia pieniędzy, ale i wielkości naszych mieszkań, samochodów i wielu wielu innych. Trudno generalizować, że jedno dziecko to egoizm...
Adopcja... Oczywiście można chcieć adoptować dzieci. Trudno mi nieznajomej osobie radzić, czy ma podjąć takie staranie czy nie, ale nie ma chyba powodu, by taki krok jakoś odradzać. Jeśli można jakimś dzieciom dać szczęście, to czemu nie...
Patriotyzm...Nie chciałbym w to zbytnio wchodzić. Ale wydaje mi się, ze jeśli kochasz rodaków, ale nie lubisz konkretnych Polaków, to trudno mówić o grzechu. Przecież wielu z nas naprawdę trudno lubić...
J.