Książka „Kod Leonarda da Vinci” przedstawia fikcyjną opowieść, która godzi w honor Kościoła Katolickiego.
Podczas, gdy ewangelie kanoniczne pochodzą z I wieku, żaden z tekstów gnostycznych nie powstał wcześniej niż w II wieku. Wiele z nich pochodzi z wieku III, IV, lub V. W połowie wieku II Kościół był już pewien, że ewangelie Mateusza, Marka, Łukasza i Jana zostały zainspirowane przez Ducha Świętego, i miał wątpliwości jedynie co do dwóch lub trzech tekstów. Nieprawdziwa jest myśl, przedstawiana w powieści, jakoby w 325 roku Konstantyn spośród „ponad 80 ewangelii tworzących Nowy Testament” wybrał tylko cztery: te, które już od 200 lat były wybrane, jak możemy przeczytać w tekście Justyniana Męczennika (150 r. n.e.) i świętego Ireneusza.
W „Kodzie Leonarda da Vinci” znajdziemy tworzywo różnego typu: New Age, okultyzm, teorie spiskowe, neopogaństwo, astrologia, zapożyczenia z kultury orientalnej i indiańskiej..., ale mieszanka feministyczno-gnostyczna jest bazą tego koktajlu. Niewiele prawdy powiedziano o Świętym Graalu, ale to zaledwie szczyt góry lodowej.
I tak, cytuje się nam tekst, który istnieje w rzeczywistości, Ewangelię Marii Magdaleny, późną pracę gnostyczną, napisaną przez członków jednej z sekt spoza kręgów chrześcijaństwa. W tekście tym, Maria Magdalena całuje usta Jezusa i powoduje to zazdrość apostołów. Według Teabinga, historyka występującego w powieści, „Jezus był pierwszym feministą. Pragnął, by w przyszłości Kościół pozostał w rękach Marii Magdaleny”.
Tym, czego nikt nie cytuje jest 114 werset sławnej gnostycznej Ewangelii Tomasza, gdzie Jezus mówi, że „uczyni z Marii Magdaleny <<żywego ducha na wzór was, mężczyzn. Ponieważ każda kobieta, która stanie się niczym mężczyzna wejdzie do królestwa niebieskiego.>> Starożytny gnostycyzm jest przetwarzany na nowo przez przeciwników Kościoła współczesnego, ale w tym celu trzeba usunąć niektóre rzeczy z gnostycyzmu antycznego, który był rzeczywistością elitarną, kultem męskości, który deprecjonował ciało i wszystko, co materialne, i jest trudny do sprzedania jako
”.
Także entuzjazm autora dla „rytuałów płodności”, które są tak podziwiane i praktykowane przez bohaterów, nie ma nic wspólnego z płodnością, ale oczywiście z samą przyjemnością seksualną. To znak czasów, ale także wpływ gnozy: zapładnianie, dawanie życia nowym ciałom, jest naganne. Zupełnie inaczej niż w chrześcijaństwie! Seks bez poczęcia..., możemy przypuszczać, że kolejna powieść będzie opowiadać o klonowaniu, czyli o poczęciu bez seksu.
Wiele innych błędów
Sandra Diesel, dziennikarka katolicka specjalizująca się we współczesnej literaturze popularnej, nie może powstrzymać się przed wymienieniem całej listy błędów popełnionych w książce, jako przewrotnego świadectwa jej „niepodważalnej” dokumentacyjności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |