K 10.10.2010 17:59

1. Jest tak,że każdy człowiek bez względu na to czy prowadził życie zgodnie z wolą Bożą czy też grzeszył,jeśli w chwili śmierci,czy w chwili Sądu Ostatecznego nie wiem jak to napisać,ale powiem tak: będzie za Bogiem,to będzie zbawiony.

Więc czy ma sens żyć dobrze,zgodnie z Przykazaniami Bożymi,skoro ludzie,nastawieni np wyłącznie na dobro własne też będą w niebie,a na Ziemi będą robić co chcą,nawet krzywdząc innych??

2. Jest taka sytuacja,że kilka osób z rodziny twierdzi, że wierzy w Boga,ale modlić się może w domu, bo Bóg jest wszędzie ,a kościół, księża to już...powiedziałabym na równi z nimi, czyli jakby coś/ktoś nieważne, ale, że to jednak osoby duchowne,to trzeba jakoś ich skrytykować.

Może to to,że przykazania są niewygodne i ktoś musi być temu winien,może coś innego być przyczyną?? ,tak jakby to był odrębna sprawa,tzn od wiary i zbawienia.Do spowiedzi i Komunii Św już się ten jeden raz w roku pójdzie ( z argumentem,że tak jest w Przykazaniu Kościelnym),i z koszyczkiem do święconki też ewentualnie no i jakaś uroczysta Msza to też,ale nie wiele więcej. Mam wrażenie,że grzechy to dla nich tylko te najgorsze,co wiadomo,że ciężkie,ale czegoś takiego jak post piątkowy,ze względu na piątek nie brać udziału w zabawie już ich raczej nie dotyczy, nie uważają tego za ważne.To że ludzie chodzą na różne nabożeństwa Msze nie tylko niedzielne i obowiązkowe,angażują się w życie Kościoła to już jest nienormalne wg nich.
Nie jest przyjemnie tego słuchać,ciężko mi jest też słuchać dowcipów o Kościele i duchownych,

ale za każdym razem mam wychodzić?To wg mnie byłoby bez sensu,dziwne.

I co ja mam w takiej sytuacji robić,modlić się za nich,na tyle ile potrafię dawać przykład słowem i czynem,zachęcać do życia wiarą,tłumaczyć ,że się mylą,tylko jak?

5.Przecież oni wierzą,a skoro wierzą to w chwili Sądu staną za Bogiem i wejdą do Królestwa Bożego,więc może wcale ich nie wspierać modlitwą i nic nie robić bo im to niepotrzebne?? ,ale grzeszą i uważają,że nie trzeba spowiadać się ze szczegółów swojego życia w konfesjonale księdzu,człowiekowi takiemu jak każdy inny,a być może nawet bardziej grzeszącemu niż świeccy,to tak jakby kwestionowali to,że w sakramencie pokuty odpuszczane są grzechy i serce staje się na nowo czyste,oczywiście z zachowaniem warunków spowiedzi.Twierdzą też,że księża opowiadają sobie o tym co (a czy kto to nie pamiętam)wyznał penitent im podczas spowiedzi,że śmieją się z tego,że księża częstują alkoholem i zdarza się wypić przed Mszą "kielicha"

Proszę o odpowiedzi na ponumerowane pytania (jakoś niezgrabnie mi ta numeracja wyszła,ale chciałam to jakoś zaakcentować,mam nadzieję,że Odpowiadający się połapie w tym)oraz o odniesienie to pozostałych poruszonych kwestii,do których da się jakoś odnieść.

Odpowiedź:

1. Trzeba postawić najpierw jedno, podstawowe pytanie: czy ktoś, kto jest nastawiony jedynie na własne dobro zdąży się przed śmiercią nawrócić? Bo po śmierci to już niemożliwe.

Proszę zauważyć taką prawidłowość: im człowiek dłużej odkłada spowiedź, tym mu się trudniej do niej wybrać. Przekłada termin na jutro, na za tydzień, na za miesiąc. Czy w obliczu śmierci, zwłaszcza nagłej, przestałby?

Warto też pamiętać o jeszcze jednym. Dobro jest dobrem, a zło jest złem. To oczywiste? Nie dla wszystkich. Dla Ciebie chyba też. Bo piszesz jaki sens jest być dobrym, skoro zbawić się może ten, kto w ostatniej chwili się nawróci. A jaki sens jest być złym? Co się z tego ma? Tylko wstyd...

Ktoś, kto tego nie rozumie, nie nadaje się do nieba. Bo będzie się tam strasznie męczył. Dlatego Kościół uczy o czyśćcu. To stan dla tych, którzy nie wydoskonalili się miłości - czytamy w katechizmie. Czyli dla tych, dla których zło ciągle jest atrakcyjne...

2. Nie jesteśmy odpowiedzialni za postępowanie innych. I za ich poglądy. Chyba, żebyśmy nic nie zrobili, żeby ich pouczyć. Ale jeśli to nie przyniosło efektu i widać, że w najbliższej przyszłości nie przyniesie, nie ma sensu. Taki człowiek musi dojrzeć. A dojrzewa nieraz bardzo boleśnie do zrozumienia, że jednak Bóg jest mu potrzebny; że to nie on robi łaskę Bogu modląc się, kiedy ma ochotę (czyli praktycznie wcale), ale Bóg jemu, łaskawie przyjmując go na audiencji. Nieskorzystanie z zaproszenia na Mszę - a przecież Pan Jezus mówił o konieczności karmienia się Jego Ciałem - to co najmniej nietakt. Ciekawe jak ci ludzie zachowują się wobec tych, którzy ich zaproszeniami gardzą?

A co do księży.. Różnie to być może. Zasadniczo jednak nie ma to znaczenia. Ani przy sprawowaniu Mszy, ani w spowiedzi. Bo Eucharystia jest spotkaniem z Chrystusem nawet wtedy, gdy sprawuje ją niegodny kapłan. I w sakramencie pokuty otrzymujemy od Boga odpuszczenie grzechów także wtedy, gdy udziela go grzeszny kapłan. 

Nieprawdopodobnie natomiast brzmi zarzut, ze księża opowiadają sobie grzechy i się z nich śmieją. Księdza pod surowymi karami obowiązuje tajemnica spowiedzi. Nie może takich rzeczy mówić jeśli istnieje choć cień szansy, że osoba ta mogłaby zostać przez innych zidentyfikowana...

J.

Reklama

Reklama

janusz DODANE04.06.2025 22:00

więcej »