Gość 17.08.2025 16:56
Mam takie oto pytanie. Targają mną wątpliwości. Otóż, mam osoby którym się zwierzam. Jest to babcia, taka przyjaciółka i kolega też bardzo dobry. I tematy też zahaczają o miłosne. Mam różne takie perypetie. Nie lubię tego robić, ale mówię to w takich przypadkach jak jest naprawdę źle.
Np że nie radzę sobie z tęksnotą za moją "miłością", czuję coś do tego i tego. Jak byłam mniejsza to mówiłam która postać mi się podoba, piosenkarz.
Teraz to przeniosło się na prawdziwych.
Gdzie ja tu grzech widzę?
Ze rozmawiam o tajemnych sprawach.
Nie są to osoby co coś rozpowiedzą, bo je dobrze znam.
Ale I tak nigdy nic nie wiadomo. Na pewno nie są to rozmowy nieczyste.
I nie o żadnych fantazjach, bez przesady.
Ani nie jest nastawianie kogoś przeciwko drugiej osobie, tylko mówienie kiedy dusza sobie nie radzi. Rozum mówi, że tu nie ma nic grzesznego. Tym bardziej nie obmawiam bohaterów tych rozmów.
Choć rozum mówi że tu nie powinno być nic złego, to pewnie wątpliwości w postaci złego ducha każą mi wierzyć, że popełniam grzech. Chodzi o nadmierne zaufanie.
A z drugiej strony myślę, że nie robię nic złego, skoro nie przekraczam przyzwoitości.W końcu czytałam tu kiedyś, że narzekanie np na złego chłopaka czy męża zaufanej osobie nie jest grzechem albo mówienie że spotyka kogoś coś złego np w pracy w szkole że strony pewnej osoby.
Tak jak wspominałam, mam na myśli mówienie tej przyjaciółce albo babci, że bardzo lubię tego kolegę, jest miłym człowiekiem. Dobrze się zachował, bo odprowadził mnie do domu. Jest to też wyjaśnianie wątpliwości co do jego zachowania.
Nie widzę tu grzechu obmowy. Nie ma tu intencji zaszkodzenia komukolwiek, ale jak piszesz, wyżalenia się na swój los. Pilnuj, żeby nie przerodziło się to w chęć zaszkodzenia bliźnim, ale w tym co napisałaś nie widzę, by dziś można to było nazwać obmową...
J.