Pytająca 16.02.2007 11:38

Ja jeszcze w sprawie tego, co wolno w malzenstwie. 22 stycznia Odpowiadajacy napisal; "1. Zasadniczo doprowadzenie żony do satysfakcji seksualnej powinno mieć miejsce po stosunku, w którym nie przeżyła ona orgazmu. Działanie odwrotne rzeczywiście może być formą masturbacji..."

A ja sie pytam:jest grzech, czy go nie ma??? Kto to rozsądzi: spowiednik???? i jeszcze pytam: dlaczego miałby byc to grzech, skoro po wszytskim jest normalny stosunek malżenski, małżonkom nie chodzi o efekt antykoncepcyjny, więc jeśli grzech, to dlaczego? Moim zdaniem nie jest to masturbacja, ponieważ samo słowo masturbacja sugeruje, ze ktoś coś zrobił sam sobie, a tu mamy inna sytuacje, poniewaz robi to mąż. I nie jest to żadna forma zboczenia, czy innych odchyleń. Proszę o konkretna odpowiedz lub odesłanie do jakiejś lektury na ten temat. Nie chcę popełniać grzechu, ale nie mam pełnego rozeznania w tej sprawie, z drugiej strony, proszę wybaczyć, ale wydaje mi się, ze Odpowiadający trochę przesadza. Jesli uważacie, że to grzech, napiszcie proszę w punktach uzasadnienie, dlaczego. Jeden z księży z którym poruszyłam ten temat nie uważa tego za grzech.

Z góry dziekuje i pozdrawiam.

Odpowiedź:

Skoro uważa Pani, że odpowiadający przesadza, to proszę spytać spowiednika albo jakiegokolwiek innego kapłana. I do ich opinii się dostosować...

Problem w tym, że Pani chce zrobić normę z tego, co powinno należeć do wyjątków. Wyjaśnijmy: moraliści, wychodząc z założenia, że oboje małżonkowie mają prawo do orgazmu wywodzą wniosek, że jeśli kobieta nie przeżyła satysfakcji podczas stosunku, może być później zaspokojona przez męża w inny sposób. O ile oczywiście można powiedzieć, że jest to dalszy ciąg ich małżeńskiego aktu (czyli nie ma to działanie miejsca następnego dnia albo za tydzień). I taką opinię można znaleźć w podręcznikach. Odwrotnej sytuacji nie opisują. Pewnie dlatego, że rozpatrują bardzo konkretną okoliczność: "jeśli kobieta podczas stosunku nie miała orgazmu".

Proszę pamiętać, że istnieje dość ważna zasada która głosi, że podjęty stosunek można przerwać. W opisywanym przez podręczniki przypadku sprawa jest jasna: mężczyzna miał orgazm, możliwość poczęcia zaszła. Kobieta mogła mieć, ale nie miała. Mogą pieszczoty przerwać, mogą kontynuowć. Sytuacja odwrotna nie jest tak jasna. Skoro mogą stosunek przerwać, to może zaistnieć sytuacja, w której kobieta przeżyła już satysfakcję, a mężczyźnie się odechciało. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może zagwarantować, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie. Jeśli owa niechęć do dalszego stosunku po orgazmie żony miała miejsce podczas normalnego stosunku, siła wyższa. I tak do poczęcia mogło dojść (bo jak wiadomo stosunek przerywany niezbyt dobrze chroni przed poczęciem). Ale jeśli wcześniej mąż tylko żonę pieścił, to czym się to różni od masturbacji we dwoje? Możliwości poczęcia nie było. Pół biedy, jeśli do sytuacji będzie dochodziło sporadycznie, niespodziewanie dla samych małżonków. Ale jeśli się z tego zrobi normę - tak jak by Pani chciała - to będzie to sprzeczne z tym co Kościół uczy na temat współżycia seksualnego w małżeństwie: że ma być ono otwarte na życie. Dlatego odpowiadający uważa, że trudno ustanawiać normę, że najpierw zaspokoić kobietę a potem przystąpić do właściwego stosunku

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg