Nikodem 11.10.2015 16:32

Prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, nawet pod niewielką ilością jest grzechem. Podczas Mszy Świętej wino zamienia się w krew Jezusa ale przeistoczenie nie sprawia, że procenty znikają. Co mam odpowiedzieć młodzieży, gdy zadają mi pytanie, o to, że ksiądz proboszcz który odprawia Msze Świętą zaraz po jej zakończeniu wsiada do samochodu i odjeżdża, bo w tej parafii jest to normą? Czy wówczas sam nie popełnia grzechu? Nie jest to pytanie prowokacyjne, wiem, że ilość wina potrzebna do Eucharystii winna być bardziej symboliczna, tyle ile konieczne do ważności Mszy, lecz w tej parafii jest to normą, że kapłan zamiast pokonać pieszo odcinek z plebanii do kościoła pieszo, jedź samochodem. Proszę o szczerą odpowiedź, argument jako, że taka ilość wina oraz puryfikacja wodą do nich nie przemawiają do mnie też.

Odpowiedź:

Polskie prawo przewiduje, że można mieć we krwi do 0,2 promila alkoholu. Ksiądz po odprawieniu Mszy na pewno nie ma we krwi takiej jego ilości.

Błąd waszego rozumowania leży zresztą w założeniach. Zakładacie, że spożycie każdej ilości alkoholu połączone z jazdą samochodem jest grzechem. Tymczasem nie jest to takie ostre. Zwłaszcza przy naprawdę małych ilościach albo przy liczeniu odstępu czasu, po którym, po wypiciu, można prowadzić samochód. Trudno byłoby np uznać, że ktoś, kto wypił łyżkę nalewki na żołądek jest zaraz niezdolny do prowadzenia samochodu. Pomijając ilość alkoholu we krwi trzeba też pamiętać, że istotne jest też samopoczucie kierowcy. Tu nie chodzi o wykręty. Ale dajmy na to ktoś wypił setkę wódki (czyli 40g czystego spirytusu). Po ilu godzinach może siąść za kierownicą? Przyjmuje się, ze 80 kilogramowy, zdrowy mężczyzna po czterech godzinach. Tyle że z jakiegoś względu organizm konkretnego człowieka może potrzebować na uporanie się z taką ilością alkoholu więcej czasu. A człowiek nie zawsze czuje, że alkohol ma jeszcze na niego jakiś wpływ. Obiektywnie może więc być tak, że ten człowiek ma za dużo alkoholu we krwi. Subiektywnie - i to się liczy, gdy mówimy o grzechu - człowiek ten był przekonany, że jest trzeźwiuteńki...

Poza tym... W różnych krajach różnie ustawiona jest granica tolerancji. U nas, jak napisałem, to 0,2 promila. U naszych południowych sąsiadów to absolutne zero. W innych krajach 0,5 promila. Nie chodzi mi w tej chwili o to, gdzie zaczyna się grzech. Pytam raczej jaka ilość alkoholu we krwi sprawia, że człowiek za kierownicą staje się niebezpieczny...

Znawcy problematyki mówią, że pod wpływem alkoholu człowiek ma spowolnione reakcje. Tyle że ma je też opóźnione gdy jest zmęczony, chory, a zwłaszcza niewyspany. Szybkość reakcji może też zmniejszyć zajęcie się samochodowym radiem, rozmowa przez telefon, a nawet - o zgrozo - spojrzenie w lusterko czy na prędkościomierz. Opóźnienie reakcji, jaką powoduje niewielka ilość alkoholu we krwi (mówię o tej poniżej 0,2) chyba nie jest większe, niż we wspomnianych wypadkach.

Owi specjaliści zauważają tez, że alkohol zawęża pole widzenia. Kierujący pod wpływem alkoholu ma więc problem z zauważeniem czegoś, co dzieje się z boku - np. samochodów zbliżających się do skrzyżowania czy pieszych. Znowu jednak trzeba powiedzieć, że niewielka ilość alkoholu we krwi nie zwężą owego pola widzenia tak, by prowadzenie pojazdu stawało się niebezpieczne.

Podsumowując: uważałbym z tym twierdzeniem, ze kierowca mający powyżej 0,0 promila alkoholu we krwi zaraz popełnia grzech...

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg