kris 26.09.2008 10:06

Witam. Bliska osoba z rodziny mojej żony pojechała odwiedzić swojego narzeczonego, który od jakiegoś czasu pracuje i mieszka za granicą. Miała tam pobyć tylko kilka dni, ale zaproponowano jej pracę i jest tam już trzeci miesiąc. Ze względów ekonomicznych mieszkają razem. Ona za kilkanaście dni ma wrócić do domu, ale trochę się obawiam, czy znowu nie przedłuży swojego pobytu.
Niepokoi mnie to, że mieszkają razem bo czytałem na tej stronie, że jest to grzech ciężki ze względu na narażanie się na pokusy i zły przykład dla innych, nawet jeśli się nie współżyje ze sobą. A ta dziewczyna jest osobą bardzo religijną. Z drugiej strony kolejna kilkumiesięczna rozłąka nie byłaby dobra dla ich miłości i to chyba dobrze, że chcą zarobić na swoje wesele i odciążyć swoich rodziców. Czy więc i w tym przypadku jest to grzech ciężki? Moja żona uważa, że jeśli nie współżyją to nie ma grzechu i poruszanie tego tematu przyjmuje jako atak na swoją rodzinę. Bardzo ją to złości kiedy mówię, że powinniśmy jasno powiedzieć, że nie akceptujemy tego. Zaraz przypomina o podobnych przypadkach w przeszłości w mojej rodzinie i wytyka mi, że wtedy nic nie mówiłem. Ma rację ale wtedy nie myślałem, że to grzech ciężki.
Ja próbowałem, może zbyt nieśmiało, powiedzieć matce tej dziewczyny, że nie uznaję wspólnego zamieszkania młodych przed ślubem. Ją też to niepokoi ale ponieważ są już narzeczonymi toleruje to. Nie wiem czy powinienem jeszcze raz, bardziej stanowczo wyrazić swoją dezaprobatę matce, czy też powiedzieć to bezpośrednio jej córce. Chociaż to drugie byłoby dość trudne bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ni z tego ni z owego zadzwonić do niej za granicę i powiedzieć, że mieszkając razem popełniają grzech ciężki. Mają już przecież po ok. 25 lat a ja nie jestem rodzicem, chociaż jesteśmy sobie bardzo bliscy. Obawiam się, że może to popsuć stosunki między naszymi rodzinami. A nawet jeśli ona zrezygnuje z mieszkania z narzeczonym, a on z tego powodu ją zostawi to pewne jest, że ja zostanę posądzony o chęć rozbicia ich związku. Moja żona na pewno będzie mi to miała za złe a nie chcę piekła w domu. Czy więc lepiej siedzieć cicho i modlić się za tych młodych aby zachowali czystość przed ślubem co czynię już od jakiegoś czasu? Proszę o poradę bo jestem między młotem a kowadłem. Z góry dziękuje i serdecznie pozdrawiam. Szczęść Boże.

Odpowiedź:

Upominanie drugiego człowieka musi wynikać z miłości, a nie ze strachu przed popełnieniem grzechu. Niech Pan lepiej nic nie robi, bo rzeczywiście tylko więcej szkody z tego wyniknie...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg