Marek 22.12.2005 14:57
Po wielu latach niepowodzeń i ostatecznej diagnozie lekarskiej o niemożności zapłodnienia w sposób naturalny, zdecydowaliśmy się wraz z żoną na zapłodnienie in vitro. W wyniku tego procesu lekarze uzyskali TYLKO JEDEN EMBRION (standardowo jest ich nawet kilkanaście, z czego dwa wprowadza się do macicy). W naszym przypadku nie ma więc nawet mowy o zamrażaniu czy potencjalnych zagrożeniach dla "nadproduktywnych" embrionów. Nie ma tez mowy o oddaniu w nasze ręce decyzji o ich życiu. Jest tylko jeden embrion. Obecnie już rozwijający się płód. Naszą radość trudno opisać.
Nie możemy wykluczyć wykorzystania tej metody przy staraniach o kolejne dziecko. Lekarze twierdzą, że żona nie będzie już mogła być stymulowana w standardowy sposób przewidziany przy in vitro. Kolejne próby wiązałyby się z zapłodnieniem komórki jajowej uzyskanej w naturalnym cyklu. Będzie więc znowu tylko jeden embrion. Wiem, że to oddzielenie aktu małżeńskiego od poczęcia. Ale czy w naszym przypadku wina jest taka sama? Czy popełniliśmy grzech ciężki? Czy ewentualny zamiar skorzystania z in vitro ponownie nie wyklucza sakramentu spowiedzi? Wszak postanowienie poprawy jest jej warunkiem. Proszę o odpowiedź.