Buś 22.01.2013 10:08

Kilka tygodni temu w dziale "listy do redakcji" jednego z tygodników opinii przeczytałem list pewnej czytelniczki, w którym twierdziła ona, że Donald Tusk został premierem z woli Boga i że wielu katolików krytykując rząd o tym zapomina. Teza ta jest dla mnie wprost absurdalna, jednak uświadomiła mi, że chyba nie do końca rozumiem co znaczą słowa Pana Jezusa przed Piłatem "Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby nie została ci dana z góry". Czy może Pan to wyjaśnić?

Pax Christi!

Odpowiedź:

To proste. Wszystko, co dzieje się w świecie, dzieje się za Bożym przyzwoleniem. Gdyby Bóg czegoś kategorycznie nie chciał, to by tego nie było. Problem w tym, że między przyzwoleniem a chceniem jest nieraz ogromna różnica. Bóg dopuszcza nieraz zło - np. okropieństwa wojen - choć zdecydowanie ich nie chce. Jednak stworzył człowieka wolnym, więc też pozwala człowiekowi na wolność. Nie zawsze akceptując postępowanie człowieka.

To tak ogólnie. W sprawie naszego premiera warto jednak chyba dodać, że część katolików niepotrzebnie go demonizuje. Z perspektywy wiary mógłby być premierem lepszym, bardziej dbającym o Kościół, prawa wierzących i w ogóle promocję tego, co dobre i sprawiedliwe, ale nie przesadzajmy. Jeśli nie liczyć kłopotów, które maja po kolei wszystkie rządy (gospodarka, finanse, służba zdrowia), to nie jest wcale tak źle. Fundusz Kościelny, Komisja Majątkowa, czy sprawy in vitro tudzież promocji związków homoseksualnych to jeszcze nie powód do mówienia o jakichś wielkich szykanach wobec wierzących.

A swoją drogą dzisiejsza postawa premiera to w dużej mierze wina tych, którzy zamiast próbować go delikatnie przekonywać do dobrych z perspektywy wiary rozwiązań z przyczyn czysto politycznych rzucili go w objęcie liberalnej lewicy. Jeśli dla sporej części wierzących był chłopcem do bicia (tylko z tego powodu, że był rywalem Jarosława Kaczyńskiego) , to cóż w tym dziwnego, że się od wierzących odwrócił?

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg