AnnaB 16.01.2021 17:30

To może odniosę się do tego co Pan napisał w odpowiedzi na moje pytanie (w zasadzie konkretnej odpowiedzi nie uświadczyłam), dlatego też pytanie ponawiam.

https://zapytaj.wiara.pl/pytanie/pokaz/65800a

1. Co do procedur: Pan chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jak wielu funkcjonariuszy Kościoła Katolickiego ma za nic postanowienia jego zwierzchników. Gdyby było inaczej w Polsce z ambon słyszelibyśmy o moralnym nakazie przyjmowania uchodźców, szacunku dla osób LGBT, niewierzących itd. co najmniej tak często jak o tym, że aborcja jest zła (nie tak naucza papież Franciszek?)

Sądzę, że z instrukcją Episkopatu jest podobnie. Biskupi coś każą, ale proboszcz jest mądrzejszy. Z resztą widzę jak zostałam potraktowana.


2. Nie wiem skąd teza, że moi rodzice nie wiedzą o mojej apostazji? Wynika to z mojego pytania? Raczej nie. Chyba katolicy mają tak, że zakładają z góry iż osoba dokonująca apostazji będzie się tego wstydziła i ukrywała. Dlatego (podobnie jak proboszcz) założył Pan, że moi rodzice o tym nie wiedzą. A ja się tego nie wstydzę, przeciwnie uważam żegnanie sie z instytucją, której nauczanie dało tyle zła za powód do dumy.

A oni to wiedzą, akceptują i szanują! Napisałam, przecież że pomimo bycia przez nich katolikami, są otwarci i dalecy od fanatyzmu. Nawet tata jest dumny, że ma córkę potrafiącą korzystać z własnego rozumu.


3. Co do tego, że "Wydaje mi się jednak, że uogólnianie, ze wszyscy wierzący są źli (albo większość) a wszyscy (albo większość) niewierzący to dobrzy ludzie to nieprawda."

Nie wiem w którym miejscu stwierdziłam coś podobnego? Nie uważam swoich katolickich rodziców za ludzi złych. Tak samo nie uważam za złych ludzi wielu innych członków KK.

Jednak, skoro zaczął Pan już ten temat (bo ja w moim pytaniu nic o tym nie pisałam), to myślę że w instytucji nauczającej o tym, że człowiek staje się lepszy od uczestniczenia w ich obrzędach (sakramentach), a nie od pracy nad sobą łatwiej jest być złym człowiekiem. Bo jaki wpływ na dobre/złe życie ma przyjmowanie opłatka o którym nauczacie, że "jest ciałem Jezusa"?

Może jedynie wpływać tak, że ludzie nadziei na zmianę swojego życia i postępowania upatrują w tych praktykach, albo spowiedzi, a nie w zmianianie swojego postępowania (nawet mimo "postanowienia poprawy").

Chyba, że nauczacie (a z czymś takim też się spotkałam) że wasze sakramenty same z siebie ułatwiają zbawienie złym ludziom. Jeśli tak nauczacie, to to już jest podstawą do zupełnej degrengolady, bo wynika z tego że podły drań korzystający z "sakramentów" ma większe szanse na niebo niż bardziej przyzwoity człowiek, żyjący bez nich.

Pomijając to, że praktyka jedzenia ludzkiego ciała jest zwyczajnie obrzydliwa.


4. Nie uważam, że "dobrym człowiekiem jest ktoś kto decyduje się na zabicie własnego dziecka". To kolejna teza, którą Szanowny Pan wysnuł, choć nie ma o niej mowy w pytaniu. Tak samo jak nie uważam, że "złym człowiekiem jest każdy kto należy do Waszej instytucji".

W przeciwieństwie do przedstawicieli KK nie roszcze sobie prawa do sądzenia: ta i ten - zły; ta i ten - dobrzy.

Abstrachując od tego, że większość niezależnych od Kościoła Katolickiego źródeł naukowych nie traktuje zarodka (nawet jeszcze nie płodu) jako "dziecka".


5. Co do tego ile Kościół robi... znowu w ogóle nie odnosi się do tego o co pytałam.

Nie neguję tego co Kościół (czy raczej niektórzy jego przedstawiciele, bo Kościół instytucjonalny żyje z moralizowania innych, podszytego hipokryzją) robią. Tym niemniej, nawet gdyby robili 10 razy więcej niż teraz, to w niesieniu pomocy kobietom w ciąży, niepełnosprawnym i potrzebującym nigdy nie zastąpią państwa. W cywilizowanym kraju w XXI wieku GŁÓWNYM źródłem pomocy dla potrzebujących jest właśnie państwo.


6. Nie znam żadnych "zwolenników aborcji". Są tylko ludzie rozumiejący różne trudne sytuacje i sadyści, chcący wtrącać do więzień innych. To tak jakby Pana nazwać "zwolennikiem alkoholizmu", bo nie jest Pan za karaniem więzieniem picia na umór.


A teraz ponawiam swoje pytanie, na które odpowiedzi nie mam: Czy jest jakaś "druga instancja" w sprawie o apostazję? Bo proboszcz instrukcje episkopatu zdaje się mieć za nic i nie ma nic do zaoferowania poza straszeniem piekłem (super świadectwo o swoim Bogu i Kościele) oraz rodzicami (którzy i tak o wszystkim wiedzą).

Z góry dzięki za odpowiedź. AnnaB

Odpowiedź:

Odpowiadając na pytanie: Proszę napisać do kurii, do biskupa.

Tylko o to Pani chodziło w tym poprzednim pytaniu? To dlaczego zamiast koło setki znaków potrzebnych na ujęcie w trzech zdaniach o co chodzi wysmażyła Pani oskarżycielski tekst na 2368 znaków? Jak umiem próbowałem załagodzić sprawę. Ale widzę tylko bardziej Panią rozsierdziłem :) Marny ze  mnie psycholog, przyznaję. Myślałem, że szuka Pani wyjaśnień, a Pani szuka zwady. I teraz padło na mnie, a ja niewinny :)

Mam coś wyjaśniać?

Ad 2. Skąd założenie, ze rodzice nie wiedza o apostazji? Bo miała Pani pretensje, że proboszcz mógłby o tym rozmawiać z rodzicami a to by ich zraniło. Rozumiem w takim razie, że wiedzą i ze sama rozmowa z proboszczem ich zrani? Lepiej tego tematu nie poruszać? OK, to był z mojej strony zbyt daleko idący był to wniosek.

Ad 3. Nie napisała Pani, że wierzący są gorsi od niewierzących? O wiernych nie. Ale o księżach, "funkcjonariuszach" jak najbardziej. Przecież to, coś, choć nienazwane, przewija się przez cały Pani tekst. Kościół jest zły, więc nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Dlatego Pani odchodzi. OK, Pani uważa tak. Ja uważam, że ludzie którzy walczą o wygodne życie godząc się dla niego nawet zabijać nie są ludźmi dobrymi. Może nie są źli, ale bardzo zagubieni, ale na pewno nie dobrzy.

Ad 4. Nie uważa Pani, że zabijający własne dzieci jest dobry? Tak, wysnułem to z tego, co Pani napisała. No bo skoro to nie ma znaczenia... Pani przecież popiera wolność wyboru, apelując o stworzenie warunków, by kobieta mogła urodzić, ale fakt zabijania Pani nie przeszkadza. Jednak przeszkadza? To proszę wyraźnie napisać: uważam, ze aborcja jest zła. Ale w takim razie nie ma powodów, by na Kościół się obrażać, że jej zakazuje, To dobrze, jeśli Kościół zakazuje zła, prawda? No, niech Pani napisze: uważam, ze aborcja jest zła. Nie napisze Pani tego, bo musiałaby Pani przyznać mi rację. Tymczasem... Jak to Pani napisała? "W przeciwieństwie do przedstawicieli KK nie roszcze sobie prawa do sądzenia: ta i ten - zły; ta i ten - dobrzy". Hahahaha... Poprzedni i ten tekst nie są oskarżeniem? To znów zacytuję dwa zdania:  "przeciwnie uważam żegnanie sie z instytucją, której nauczanie dało tyle zła za powód do dumy". Nie rości sobie Pani prawa do sądzenie kto dobry a kto zły? Przecież instytucja to zawsze konkretni, choć dla Pani anonimowi ludzie... I drugie zdanie "Nie znam żadnych "zwolenników aborcji". Są tylko ludzie rozumiejący różne trudne sytuacje i sadyści, chcący wtrącać do więzień innych" No, faktycznie nie rości sobie Pani prawa. Tylko rości sobie Pani prawo do do dzielenia ludzi na "rozumiejących" i "sadystów"...

No i na koniec jeszcze jedno, dla mnie najlepiej obrazujące Pani nastawienie przy pisaniu tego niby pytania. W punkcie 3. "Pomijając to, że praktyka jedzenia ludzkiego ciała jest zwyczajnie obrzydliwa".

No cóż.. W najlepszym razie po prostu tylko brak Pani empatii. Choć - paradoksalnie - bycie empatyczną wobec kobiet w ciąży Pani deklaruje... Sporo tych sprzeczności i agresji, prawda? A ja Pani nic nie zrobiłem. Chciałem tylko ostudzić emocje, a wzbudziłem chyba jeszcze większe :) Oj marny ze mnie psycholog :)

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg