Gość 11.01.2021 21:35

Mam trzy pytania.
1. Czytałem artykuł o. Salija https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/poszukiwania/rygoryzm.html
Jest tam podany jedyny wyjątek od ogólnej zasady, że grzechy przeciwko VI przykazaniu są obiektywnie ciężkie:
„Istota porządku moralnego w pożyciu małżeńskim zasadza się na tych dwóch filarach: na obustronnym, przynajmniej niedoskonałym, przekraczaniu własnego egoizmu oraz na uszanowaniu pierwotnej celowości aktu seksualnego, tzn. na nieingerencji w jego ukierunkowanie ku poczęciu nowego życia. Jeśli wewnątrz tych granic zdarza się jakieś naruszenie moralnego porządku, to mimo że jest ono zazwyczaj w pełni świadome i dobrowolne, stanowi jedynie grzech powszedni. To jest ów jedyny wyjątek, o którym wspomniałem wyżej.”
Długo nad tym myślałem, ale nadal nie wiem jaki konkretnie grzech (grzechy) o. Salij ma na myśli. No bo jeżeli nie ma przedmiotowego traktowania współmałżonka i współżycie nie wyklucza poczęcia dziecka (nie stosuje się antykoncepcji), to o jaki grzech może chodzić. Czy Odpowiadający przypuszcza co konkretnie mógł mieć na myśli o. Salij?

2. Ponieważ Odpowiadający często w pytaniach dotyczących czystości powołuje się na podręcznik ks. Kokoszki postanowiłem go sobie kupić (co swoją drogą nie jest proste). Ogólnie podoba mi się, że jest konkretny (czasami nawet nieco toporny), ale jednak niektórych rzeczy nie rozumiem. Konkretnie chodzi mi o kwestię tzw. „nieczystości dopuszczonej” – sytuacji gdy pobudzenie nie jest zamierzone, ale przewidywane w związku z wykonywaną czynnością. Autor pisze: „Dobrowolne i nieusprawiedliwione narażanie się na niebezpieczeństwo grzechu jest równoznaczne ze zgodą na grzech, czyli jest grzeszne”. Chodzi mi o to „usprawiedliwienie”. Jak rozumiem przyczyna musi być proporcjonalna do ryzyka. Jest to w sumie dla mnie prostsze jeżeli chodzi o duże ryzyko. W przypadku małego zastanawiam się jednak. Bo nawet normalny (nie-erotyczny) film zawierający jakąś pojedynczą scenę mogącą prowokować pobudzenie czy wyjście na plażę gdzie wszyscy są w strojach kąpielowych, okazją do grzechu zasadniczo jest (w szerokim rozumieniu wszystko w zasadzie jest). Czytałem również ostatnio książkę zupełnie nie-pornograficzną, pamiętnik młodego lekarza, który opisywał różne „ciekawe przypadki”, a że był ginekologiem to opisywał również np. rozmaite ciała obce usuwane z miejsc intymnych, czy urazy będące następstwem rozmaitych dewiacji. Mimo obecności tego typu opisów lektura ta była bardzo daleka od wywołania u mnie jakiegokolwiek podniecenia (sam zresztą jestem lekarzem), teoretycznie jednak mogłaby. Zastanawiam się zatem, czy w tego typu przypadkach, dla dorosłego człowieka wystarczającym powodem narażenia się na okazję do grzechu będzie po prostu konieczność normalnego funkcjonowania w świecie i korzystania z kultury.

3. Jeżeli chodzi o myśli/marzenia nieskromne (pomijam myśli natrętne i te które są dopuszczone z powodu istotnej przyczyny – np. przy nauce fizjologii). Tutaj mam najwięcej problemów, bo myśl jest najmniej uchwytna i niemożliwa do zobiektywizowania – tylko ja wiem co mam w głowie. Dodatkowo choruję na nerwicę natręctw, ale nie jestem skrupulantem – mój spowiednik tak stwierdził, powiedział że mam sumienie dobrze ukształtowane, choć wrażliwe, ale czy nadwrażliwe tego nie wie. Mówił mi jednak bym w razie wątpliwości przystępował normalnie do Komunii, a potem wspomniał o tej sytuacji przy kolejnej spowiedzi.

Myśli i marzenia generalnie, w praktyce nie mają ostrej granicy. Ponadto świadomość i dobrowolność nie pojawia się tutaj nagle, ale też stopniowo, zwłaszcza jeżeli np. leżę sobie z zamkniętymi oczami na kanapie i myśli po prostu przeskakują z jednaj na drugą. Czasami zdarza mi się, że taką myśl odrzucą po kilku sekundach, a czasem dopiero po kilkudziesięciu lub nawet po kilku minutach przychodzi refleksja – „hej,to przecież grzech ciężki” i wtedy ją porzucam. Czasami jest jeszcze inaczej – myśl pojawia się i ją odsuwam, a po chwili zaczynam myśleć o tym samym i tak kilka razy, albo pojawia się chęć by „dokończyć daną myśl” i przez chwilę temu ulegam itp. Podejrzewam, że nie tylko ja tak mam, ale nie wiem czy Odpowiadający wie o co mi chodzi... Ogólnie uznaję jednak, że skoro grzechu ciężkiego nie można popełnić przypadkiem, a do spraw seksualności nie należy podchodzić z lękiem, to w sytuacji gdy nawet po takiej kilkuminutowej przepychance myśli przychodzi refleksja i ostateczne odcięcie się od niej, to jednak wcześniej nie było to w pełni świadome działanie. Czy zdaniem Odpowiadającego moje rozumowanie trzyma się kupy? Czy brzmi to raczej jak bym chciał się po prostu usprawiedliwić?

Odpowiedź:

1. Nie czytam w cudzych myślach. Mogłoby to być np. zbyt natarczywe domaganie się współżycia. Nie jest to wyraz miłości, ale jeśli druga strona ostatecznie na nie się zgadza, trudno mówić o grzechu ciężkim.

2. Tak.  Normalne funkcjonowanie w świecie i korzystania z kultury są wystarczającym powodem, by jakieś narażenie się na grzech nie uznać za zachowanie grzeszne. Człowiek bardziej powinien uczyć się odrzucania pokus niż unikania do nich okazji. Pierwsza droga powoduje, że w sytuacjach normalnych, w świecie w którym żyje wszechobecnych, przestanie pokusy dostrzegać; nie będą go męczyć. Druga powoduje że się zamyka i izoluje, a jednocześnie staje się na niewielkie nawet pokusy nieodporny.

W obowiązku unikania okazji do grzechu istotne jest też, jak mocno na konkretnego dana sytuacja wpływa, jak silną okazja wyzwala pokusę. Ot, dla człowieka, który ma problem alkoholowy samo wejście do lokalu, gdzie alkohol jest podawany jest spowodowaniem wielkiej okazji do grzechu. Jeśli człowiek problemu alkoholowego nie ma wejście do tego samego lokalu jest narażeniem się na pokusę tylko teoretycznie.

3. Trudno mi powiedzieć, czy "kilkuminutowa przepychanka" jest jeszcze pokusą czy już grzechem. Faktycznie zależy to od tego co dzieje się w głowie, a nikt z zewnątrz sensownie ocenić tego nie może. Najlepiej trzymać się tego, co mówi spowiednik.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg