Gość 07.02.2012 20:23

Witam,
jestem wierzący i praktykujący. Jednakże mam coraz więcej wątpliwości (a raczej pytań) dotyczących wiary. Nie uważam to za grzech, gdyż według mnie grzechem jest ślepa wiara lub fanatyzm religijny. Mówiąc wprost, zastanawiam się czasem nad wiarygodnością niektórych dogmatów religijnych i często dochodzę do wniosku, że Kościół nie ma stuprocentowej nieomylności, jak zresztą było kiedyś np. z teorią geocentryczną. Wiem, że Kościół rozwija się bardzo powoli...
Ale wiem w co wierzę na pewno:
- wierzę w miłość i w kochanie bliźniego jak siebie samego
- wiem, że nie wolno robić krzywdy drugiemu człowiekowi i należy żyć w zgodzie
- twierdzę, że Jezus Chrystus to wielka postać, nawet jeżeli niektórzy twierdzą, że to tylko bohater literacki
- chciałbym żyć zgodnie z nauką Jezusa Chrystusa
- chrześcijaństwo jest religią miłości, która na pierwszym miejscu stawia dobro i godność jednostki ludzkiej.
- twierdzę, że nie można do końca (w sensie naukowym, fizycznym) odrzucić istnienia Boga i świata duchowego, choćby ze względu na przypadki opętania, egzorcyzmy i uzdrowienia...

Jeszcze raz podkreślam, że mam wiarę, jestem praktykującym katolikiem i myślę, że dobrym człowiekiem, tylko czasem nurtują mnie różne pytania.

Jednakże w wielu zauważa, że Kościół i w ogóle cała wiara, w sensie religia istnieje po to, aby wśród ludzi panował jakiś ład i porządek, żeby ludzie przestrzegali jakichś norm i bali się je łamać. To utrzymuje dyscyplinę i w ten sposób łatwiej nad ludźmi panować. Nie mówię tu o żadnych teoriach spiskowych, tylko o czystej ludzkiej dociekliwości.
Jakie kościół ma zdanie na ten temat i taki światopogląd?

Odpowiedź:

Nie jest żadnym grzechem to, że docierają do Ciebie jakieś zarzuty pod adresem wiary, Boga czy Kościoła. Przecież nie możesz nie widzieć i nie słyszeć. Nie jest tez grzechem, gdy to, co usłyszysz budzi Twoje wątpliwości. Byle skłaniało Cię to do poszukiwania, a nie bezmyślnego przyjmowania takich tez. Szukając odpowiedzi na usłyszane zarzuty wręcz wzmacniasz swoją wiarę. Sprawiasz, że coraz bardziej staje się wiarą z wyboru, a nie ślepym, naiwnym pójściem tam, gdzie każe tradycja...

Grzechem natomiast jest zwątpienie, czyli trwałe odrzucenie nauczania Kościoła. Ale...

Warto zauważyć, że to nie jest tak, że musisz znaleźć odpowiedź na każde pytanie i każdy zarzut. Dokładniej: czasem tą odpowiedzią może być przyznanie adwersarzom racji. Przykład? Kiedy pojawia się zarzut, że Kościół dopuszczał zabijanie w imię religii można starać się sprowadzić go do realnych rozmiarów. Nie spalono pięciu tysięcy ludzi na stosie, tylko pięciu; nie wymordowano ludzi, a stoczono bitwę z przeciwnikami itd itp. Smutną prawdą jednak pozostanie, że zabicie kogokolwiek z powodu wiary jest złem. Nie ma co zaprzeczać faktom (prawdziwym, nie zmyślonym). Ale nawet przyjęcie smutnej prawdy nie powinno nas prowadzić do odrzucenia Boga czy Kościoła, ale do pogłębienia tego, czego Kościół uczy: wszyscy jesteśmy grzeszni. Takie historie bardzo namacalnie to pokazują...

Przyznanie czegoś takiego może rodzic niechęć do Kościoła, ale może też rodzic tym większą gorliwość. Na zasadzie "będę dobrym chrześcijaninem, by takie zło już się w Kościele nie powtórzyło. Nie masz chyba wątpliwości, która drogę warto wybrać...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg