Zakłopotany niepewnością 07.11.2010 20:04
Mam pytanie odnośnie nieodzywania się do siebie. Pare lat temu kolegowałem sie z kilkoma moimi kolegami. Niestety zaszło takie wydarzenie (nie będę wchodził w szczegóły), które sprawiło, że zerwałem z nimi kontakty i przestałem się do nich odzywać a oni do mnie też. Trwa to już kilka lat, na początku była to nienawiść, a teraz to jest chyba już tylko przyzwyczajenie i pewnego rodzaju strach odezwania się do tych osób. Czy w związku z tym jeżeli kiedyś spowiadałem się z nienawiści do nich, i postanowiłem skończyć z tą nienawiścią (zacząłem sie za nich modlić), ale nadal nie wróciliśmy do starych kontaktów, nawet sobie nie mówimy: "cześć", tylko sie mijamy to czy moje kolejne spowiedzi są ważne? Podsumowując mam jeszcze jedno pytanie, czy nieodzywanie się do kogoś jest grzechem? A jeżeli tak to czy jest to grzech ciężki czy lekki? Czy można komuś przebaczyć i przeprosić go tylko w swoim sercu, czy konieczna jest rozmowa z tą osobą? I czy można przystępować do Komun Świętej jeżeli nie odzywamy sie do kogoś ze strachu lub z przyzwyczajenia, ale wewnątrz nie czujemy do tego kogoś już urazy, nienawiści?
Zdaniem odpowiadającego to, że nie odzywasz się do swoich dawnych kolegów na pewno nie czyni Twoich kolejnych spowiedzi nieważnymi. Nie skaczesz im do gardła, modlisz się za nich. Dlaczego się nie odzywasz? Nie napisałeś, ale wychodzi na to, ze miałeś ważny powód. Nie musisz wracać do dawnej zażyłości, jeśli tamta dawna sprawa ciągle Cię boli. I nie musisz udawać, że nic się nie stało...
Można się nie odzywać? Jeśli to wybór mniejszego zła, to tak. Nieraz bywa, ze ludzie się kłócą. I żeby się nie kłócić, wolą milczeć. Trudno uznać coś takiego za grzech. W sytuacji gdy dawne zło nie zostało naprawione, a krzywda była poważna, takie nawiązanie kontaktu może być odebrane jako przyzwolenie na owo zło. Gdyby jednak koledzy Cię przepraszali, chcieli jakieś tamto zło naprawić, to zwykłe "cześć-cześć" na pewno byłoby jak najbardziej wskazane...
J.