Gość 10.01.2025 21:20
Kilkanaście lat temu byłem światkiem na ślubie cywilnym pary, która nie zamierzała i nie zawarła związku sakramentalnego. Są to osoby ochrzczone, ale jedna jest niewierząca, a druga na pewno niepraktykująca (nie wiem czy wierząca). Oboje są moimi dobrymi przyjaciółmi. Wtedy jakoś głębiej się nad tym nie zastanowiłem, ale teraz mnie to naszło. Tzn. nie w kontekście czy popełniłem grzech, bo wtedy jakoś nie miałem większych wątpliwości moralnych, a więc i świadomości ew. zła. Teraz jednak wróciło to do mnie i zapoznałem się z różnymi opiniami, a te są skrajnie różne: od takich, że jest to mniejszy lub większy współudział w złu, do takich, że świadek zarówno na ślubie cywilnym jak i kościelnym musi tylko mieć zdolność do czynności prawnych i w razie czego potwierdzić, że zdarzenie miało miejsce, a nikt go nie pyta co myśli na temat samego ślubu, a więc nie jest to współudział w grzechu.
Na ten moment jak pisałem nie jest to dla mnie dylemat moralny, bo sprawa jest zamknięta, ale tak może się jeszcze zdarzyć w przyszłości. Co by w takiej sytuacji zrobiłby Odpowiadający?
Co bym zrobił... Nie wiem. Na pewno natomiast nie widziałbym w tym jakiegoś większego grzechu współudziału w złym. Zresztą zło polega tu chyba tylko na tym, że nie wzięli ślubu w Kościele. Strona niewierząca - nic dziwnego. Czemu druga strona nie chciała? Tego nie wiem. Albo wiara też niespecjalnie się dla niej/niego liczy albo nie udało się skłonić do zawarcia ślubu także w Kościele. Powodów może być pewnie więcej... W każdym razie nie uważałbym, że świadek na ich ślubie zaciągnął jakąś ciężką winę. Bo samo pobranie się, związek, to coś dobrego. Tylko ze strony katolickiej zabrakło tu katolickiego myślenia...
J.