Kropka 06.10.2024 20:58
1.Mam w głowie taką niepokojącą myśl. Jestem kobietą. Nie umiem zbytnio gotować. Jesli już, to takie proste dania. Więc z głodu nie padnę :)
Czy Kościół mówi, że jak kobieta jest słaba w te klocki albo jeszcze lepiej - wcale nie umie gotować to ma się wstydzić? Znam takie.
Czy jestem gorsza, jeżeli nie pociąga mnie ta działka? To dlatego nie umiem tak "elegancko", bo nie mam takiej potrzeby by się doskonalić. Czy to już sukces, że umiem przyrządzić te najprostsze potrawy tylko? Czemu to ma być złe? Bo się przyjęło, że gotowanie to typowo kobiece zajęcie.
Mój tata nie umie gotować, jeden dziadek też.
Czyli to tak wygląda jakby oni myśleli, że kobieta jest od tego by ugotować.
Z drugiej strony są mężczyźni kucharze - znani szefowie kuchni. Np. Robert Makłowicz.
I drugi dziadek umie świetnie gotować. Więcej - bardzo to lubi.
2. Kiedyś zażartowałam, że mama nie potrzebuje mężczyzny, by pojechać z nami na wycieczkę. I wtedy jest silną, niezależną kobietą. W sensie taty.
Nie namawiałam tym do rozwodu ani niczego takiego. Czy to było coś nagannego? Czy nawet gdybym tak myślała na poważnie, to też źle? Chodziło mi o to, że mama ma prawo jazdy i tata nie musi z nami jechać i nas wieźć jak nie chce.
3. Chciałam jeszcze spytać o feminizm.
Bo chyba on nie musi być w 100 %zły? Coś mi się kojarzy, że Kościół tak niechętnie na ten ruch patrzy.
Jeżeli tak, to w jakich sprawach przesadza? Odpowiadający mówil, że ta doktryna stawia w złym świetle kobiety chcące poświęcić się rodzinie, mieć męża itp.
Gdzieś na jakiejs stronie czytałam, że niektóre założenia feminizumu są dobre. Np. Że dzięki niemu kobiety mogły głosować. Czy tu Kościół ma coś przeciwko? Jakie aspekty feminizmu mogą być jeszcze dobre?
Jakie zdanie na temat feminizmu powinien mieć katolik tak naprawdę?
I następna sprawa - jakaś dziewczyna, którą znałam chciała być kierowcą TIR-a? Przecież to męskie zajęcie. I czytałam, że nie ma przeciwskazań. Czy z perspektywy wiary to złe? I znałam dziewczynę, co pracowała na budowie. Ale nie robiła takich ciężkich zadań jak mężczyzni, tylko te lżejsze. A jak chłopak chce być krawcem, projektantem ubrań, fryzjerem? Czy to może być złe? Bo śmieją się z takich mężczyzn i mówią, że jest gejem. I babskie zajęcie. Czy to źle, że uważam, że wiele zajęć nie ma tak naprawdę płci i mogą je wykonywać i mężczyzni i kobiety? Ale też wiem, że np kobieta nie wniesie lodówki, bo to niemożliwe.
Czemu o pytam? Bo chodzi o to, że było w niektórych wpisach na tej stronie, że kobiety chcą na siłe pełnić męskie zajęcia i odwrotnie.
1. To, czy ktoś umie gotować czy nie, z perspektywy moralnej nie ma właściwie znaczenia. Nie ma przykazania "umiej gotować". Kościół nie twierdzi też, że kobieta musi umieć gotować, a mężczyzna nie. W rodzinach bywa z tym różnie. Jedni lubią gotować, inni nie. Od "nieumiejących" nauczenia się, przynajmniej jako takiego, wymaga najczęściej samo życie.
2. Nie widzę w takim stwierdzeniu niczego nagannego.
3. Przepraszam, ale nie jestem w stanie napisać tu całego elaboratu na temat feminizmu. Generalnie jest tak: mówienie o równych prawach kobiet i mężczyzn ma sens. Ot, choćby we wspomnianej przez Ciebie kwestii wyborów. Ale powinno chodzić o równe, takie same niezależnie od płci prawa. Nie o przywileje.
Pierwszym z brzegu przykładem jest w Polsce kwestia wieku emerytalnego. Kobiety generalnie żyją dłużej. I kobieta może nie pracować od 60 roku życia, ale jak chce może. Mężczyzna nie ma wyboru. Musi pracować do 65. Jeśli mając lat 60 straci pracę, nie będzie miał z czego żyć. To nie jest prawo traktujące ludzi tak samo.
Podobnie nie jest traktowaniem mężczyzn i kobiety tak samo, jeśli z zasady przy rozwodzie dzieci przyznaje się matce. Nie jest też równym traktowaniem, jeśli piętnuje się przemoc domową wskazując na mężczyzn, a milcząc na temat przemocy stosowanej przez kobiety. Wobec mężów, wobec dzieci. I takich przykładów można by podać całą masę.
Problematycznym jest dla mnie też narzekanie, że kobiety zarabiają mniej. Jak słusznie zauważyłaś, kobiety zatrudnione w budownictwie raczej nie pracują na rusztowaniach. Kierowcami ciężarówek też niewiele kobiet chce zostawać. Za to chętnie zostają nauczycielkami czy pielęgniarkami. Nie ma co wprowadzać w takie sprawy sztucznych parytetów. Niech każdy człowiek wybiera zawód, który mu odpowiada. I niech ma szanse konkurować na równych zasadach, a nie mieć fory ze względu na płeć.
Feministki skarżą też często, że na tych samych stanowiskach kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni. Nie wiem. Nie wydaje mi się jednak spełnieniem równego traktowania w pracy to, że pracodawca przy awansach i podwyżkach miałby ignorować fakt, że ktoś często jest na zwolnieniu lekarskim. Jest decyzją małżonków, czy L4 na chore dziecko weźmie on czy ona. Skandalem jest moim zdaniem domaganie się, by pracodawcy taki fakt ignorowali. Bo mężczyzna nie chodzący na L4 jest jednak obiektywnie rzecz biorąc lepszym pracownikiem niż kobieta będąca co drugi miesiąc na dwutygodniowym zwolnieniu. Po prostu, równouprawnienie musi być równouprawnieniem, a nie promowaniem jednej płci a szykanowaniem drugiej.
J.