Pragnąca założyć rodzinę 25.09.2024 15:18
Ten temat jest dla mnie bardzo trudny. Ale się postaram ubrać wszystko w słowa najlepiej jak umiem.
(...)
2. Następny problem to to, że zdarzyło się tak, że miałam "cięższe" okresy natręctwowe. (...)
3. Kiedyś zdarzyło mi się w złości pomyśleć, że nie chce żyć (...)
4. Czy jeżeli nawet ksiądz z jakichś powodów uzna, że nie jestem zdolna do małżeństwa, to będę miała na sumieniu oszustwo chłopaka? Że nadzieję mu zrobiłam? (ale nie musi tak być, to tylko obawy) Czy będzie to coś złego jakbym poszła na rekolekcje o dobrego męża, modliła się o niego skoro może mi nie wyjść? Albo jak oswajam się z niemowlętami, się uczę jak się zajmować takim małym dzieckiem, skoro plany małżeńskie mogą się pokrzyżować? Czy jest czymś złym że się modlę, żeby udało mi się z małżeństwem? Bóg może nie wysłuchać.
Przepraszam, że tyle znaków zapytania.
.
1. Na pewno nie musisz o tych swoich dawnych problemach dotyczących sfery seksualnej opowiadać przyszłemu narzeczonemu. Chyba lepiej nawet byłoby tego nie robić, Taki sprawy mogą przecież zostać użyte przeciw Tobie, gdy dochodzi do jakichś nieporozumień. A nie ma w tym co piszesz nic, co wykraczałoby poza zwyczajne problemy dorastającej dziewczyny odkrywającej seksualność. Naprawdę, nie ma powodu, by bać się teraz tego, czy niepowiedzenie o tym narzeczonemu może mieć wpływ na ważność zawieranego związku. Na pewno nie.
2. W okresie dorastania człowiek może przechodzić gorsze chwile. Także te związane z jakimiś natręctwami. Zresztą jeśli już dorósł, to też. Skoro to wszystko jest już przeszłością, nie ma powodu, by szukać pomocy u lekarza. I nie ma powodu martwić się, ze te epizody, wcale przecież nie jakieś długotrwałe i ciężkie, można by uznać za coś, co będzie miało jakiś średni chociaż wpływ na to, jak będziesz w życiu funkcjonowała. Nie zamartwiaj się tym.
3. Podobnie jak w poprzednim... Nie jestem specjalistą, ale z jakimś zachowaniem autodestrukcyjnym u dorastających kobiet spotkałem się już wiele razy. A ukazywało się to na przeróżne sposoby. Skoro to już dziś przeszłość i skoro nie przybrało to jakichś drastycznych form (próby samobójcze, okaleczanie się), to na pewno nie ma powodu dziś się tym martwić. I wcale nie musisz o tym przyszłemu mężowi mówić. Po co?
4. Małżeństwo jest instytucją starszą niż Kościół. Prawo kościelne stanowi, że może je zawrzeć każdy, o ile prawo, w konkretnych wypadkach, wyraźnie tego nie zabrania. A zabrania głownie z powodu tzw przeszkód. Jest ich - jak teraz liczę 13. I żadna Ciebie, przynajmniej na razie nie dotyczy. To przeszkoda wieku, impotencji, węzła małżeńskiego, innej religii, święceń, ślubu czystości, uprowadzenia, małżonkobójstwa, pokrewieństwa, powinowactwa, przyzwoitości publicznej (np. ślub mężczyzny z kobietą, która jest córką jego pierwszej żony, choć nie jego córką) , pokrewieństwa prawnego wynikającego z adopcji i pokrewieństwa duchowego (kwestia chrzestnych). Zobacz TUTAJ. Poza tym są kwestie wadliwej formy zawarcia związku - to Cię też nie dotyczy - i zdolności do wyrażenia zgody małżeńskiej (zobacz TUTAJ). Ogólna zasada stanowi jednak, że człowiek dorosły jest zdolny ją wyrazić. Nic z tego co wyżej napisałaś nie wskazuje, jakobyś była do jej wyrażenia niezdolna. Żyj normalnie, planuj i się tym nie zamartwiaj.
J.