boro 29.12.2009 10:26

Witam. Mam kilka pytań dotyczących tzw. praw autorskich. Od razu powiem, że przeczytałem wszystkie dostępne tu odpowiedzi i wnioskuje po nich, że odpowiadający ma już serdecznie dość pytań w tej materii, ale to chyba dowodzi jak wielki i na jaką skalę jest to problem, skoro wciąż pojawiają się nowe pytania. Mimo to pozwolę sobie zadać swoje pytania dotyczące tej kwestii, które wydają mi się do tej pory nie do końca rozjaśnione. Mam nadzieję, że odpowiadający znajdzie jeszcze odrobinę cierpliwości i odpowie mi na moje pytania. Oto one:

1. Gdzieś na jakiejś stronie spotkałem się z opinią, że aby się ustrzec rzekomego "grzechu ściągania muzyki z internetu" można kupować taniej używane płyty wykonawców na allegro. Ta opcja jeśli ją rozebrać na czynniki pierwsze też się nie sprawdza, bo przecież za tą płytę już ktoś raz zapłacił, pieniądze trafiły do kieszeni artysty, a po np. roku nabywca płyty postanowił ją odsprzedać za niższą cenę, ale wtedy już wykonawca nie ma z tego żadnych korzyści, bo te pieniądze do niego już nie trafią, a płyta trafia do chcąc nie chcąc nowego odbiorcy (i wtedy autor nie otrzymuje spodziewanego przez siebie zysku, a przecież właśnie o to cała sprawa się rozbija)? Chyba zauważa Pan to, do jakich absurdów prowadzi traktowanie tej sprawy w ramach jakiegokolwiek grzechu. Człowiek musiałby nic innego nie robić jak tylko uważać i dokładnie analizować wszystko to co widzi w internecie i co ogląda

2. Czy odpowiadający zgodzi się ze mną, że sytuacja w której penitent spowiadający się u kilku spowiedników (z różnych powodów powiedzmy losowych) za każdym razem słyszy inną odpowiedź dotyczącą sprawy rzekomej kradzieży dóbr z internetu jest sytuacją nienormalna i wysoce patologiczną, np. w tym tygodniu jeden ksiądz mu mówi, że musi usunąć ściągnięte materiały z twardego dysku, a już za tydzień od innego spowiednika dostaje inną odpowiedź że to nie jest grzechem i może sobie wszystko zatrzymać?

3. Jaki jest w opinii odpowiadającego ciężar rzekomego grzechu ściągania pirackich kopii z internetu, jeśli wogóle jest to grzechem?

4. Czy Księża nie powinni się wstrzymać z opiniami w tej sprawie do czasu wydania oficjalnego oświadczenia Kościoła?

5. Czy można w jakiś sposób skłonić lub zwrócić uwagę odpowiednim władzom kościelnym aby sprawą się zajęły i wydały dokument prostujący sprawę ściągania z internetu? To wszystko o co chciałem spytać. Mam nadzieję, że odpowiadający się nie wścieknie, widząc kolejne pytania o prawa autorskie. Pozdrawiam i cierpliwie czekam na odpowiedź. Z góry szczere Bóg zapłać. Szczęść Boże.

Odpowiedź:

1. Cena sprawiedliwa to ta, na którą godzą się kupujący i sprzedający. W przypadku muzyki kupujący nie ma nic do gadania. Ale można wnioskować, że skoro kupił, to się zgodził. Powinien jednak mieć prawo do dysponowania swoją własnością. Tak, swoją własnością. Bo nie jest właścicielem muzyki, ale płyty tak. Powinien móc ją sprzedać za ile chce.

2. Tak, ta sytuacja nie jest dobra.

3. Ciężar grzechu zależy od wielkości krzywdy. Gdy chodzi o kradzież, o wartość ukradzionych rzeczy. Jeśli pytający nawet nie określił o jaką ilość ściągniętej muzyki chodzi, to nawet uznając, że takie ściąganie jest kradzieżą nie sposób mówić o wadze grzechu. Dla przypomnienia: odpowiadający uważa, że kiedy ktoś ściąga jeden czy drugi utwór na własny użytek, w ogóle trudno mówić o grzechu.

4. Książa pełniący posługę w konfesjonale muszą rozstrzygać tu i teraz. Nie mogą czekać. Dobrze by było, gdyby sprawę skonsultowali z innymi i głęboko się nad tym problemem zastanowili. Zdaniem odpowiadającego wśród zwolenników traktowania sprawy jak zwykłej kradzieży zbyt łatwo utożsamia się własność intelektualną z własnością materialną.

5. Proszę to zrobić.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg