Edyta 24.09.2009 14:26

Szczęść Boże!
1. Przeczytałam na tym forum, że jeżeli ktoś umrze z grzechem ciężkim na sumieniu (czyli bez spowiedzi), to nie ma wstępu do nieba. Przecież wiadomo, że ludzkie słabości często dają o sobie znać wszystkim, nawet tym, któż wierzą głęboko w Boga i starają się być dobrymi ludźmi. Jeżeli ktoś umrze nie zdążywszy się wyspowiadać, będzie potępiony i nie dostąpi Zbawienia, mimo tego, że całe życie był katolikiem? Bo tak to odebrałam. A przecież Miłosierdzie Boże jest ogromne...Nie rozumiem więc. W takich momentach czuję, że zatraca się w mojej świadomości sens wiary. Proszę o pomoc, bo nie chcę tej wiary stracić.

2. Czasem ogarniają mnie myśli zwątpienia w Miłosierdzie Boże, tudzież rozpaczy, że Pan Bóg może mi czegoś nie wybaczyć. Wiem, że to niewybaczalny grzech przeciwko Duchowi Św. i nie chce w ten sposób myśleć, ale to bywa silniejsze. Podobne myśli przychodzą w kwestii zuchwałego grzeszenia. Nie chcę grzeszyć przeciwko Duchowi Św, bo wiem, jakie to niesie za sobą konsekwencje. Zależy mi, żeby żyć w zgodzie z Bogiem. Co mam zrobic, żeby znowu zaufać w pełni Stwórcy i odgonić od siebie te myśli, które doprowadzają mnie wręcz do szału? Wiem, że takie grzechy są nie do odpuszczenia gdy człowiek w nich trwa. A ja w nich trwać nie chcę, lecz one, mam wrażenie same wracają do mnie w postaci tych natrętnych myśli. Czy jestem przewrażliwiona, czy coś ze mną nie tak?
Z góry dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedź:

1. W Katechizmie Kościoła katolickiego (1033) czytamy:

"Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: "Kto... nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego" (1 J 3, 14 c-15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi. Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło"".

Zasada jest więc taka, że kto umiera w stanie grzechu ciężkiego, jest potępiony. Tak jak z zasady pasażer samolotu, który się rozbił, ginie. Wiadomo jednak, cuda się zdarzają. Bywały wypadki samolotów, z których ktoś wychodził żywy. Ale czy to znaczy, że nie trzeba się katastrof samolotowych bać?

Tak i z trwaniem w grzechu ciężkim. Człowiek może się nawrócić nawet w ostatniej chwili życia. Przecież to Bóg wybacza grzechy, a nie sam fakt spowiedzi. Więc jeśli odbycie spowiedzi jest fizycznie niemożliwe, to czemu Bóg nie mógłby żałującemu grzesznikowi grzechów odpuścić i bez niej? Być może także Bóg czasem łagodniej patrzy na ludzkie czyny. Grzech ciężki można popełnić tylko w pełni świadomie i w pełni dobrowolnie. Czy wierzący w Chrystusa, który całe życie starał się żyć blisko Boga, któremu "zdarzył się" grzech ciężki rzeczywiście grzech ciężki popełnił? To znaczy czy rzeczywiście działał w pełni świadomie i dobrowolnie, skoro przez całe życie tak nie postępował? Bóg to wie. Na pewno jednak nikt nie powinien lekceważyć sprawy własnego zbawienia zuchwale licząc na nawrócenie w ostatniej chwili życia czy to, że Bóg uzna go za niepoczytalnego.

2. Stawiaj na Boże miłosierdzie. I dużo rozmawiaj z Bogiem. Zobaczysz wtedy, że nie chce twojego potępienia. Wtedy i Twoje Twoja miłość do Biga wzrośnie i Twoje obawy powinny zniknąć...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg