P.S. 20.05.2008 11:41

Witam

1.Zastanawia mnie jedna rzecz: czy powołanie człowieka, szczególnie do kapłaństwa do rzecz odgórnie ustalona i żadne ludzkie uczynki nie są w stanie jej zmienić? Dajmy na to taką sytuację:
młody człowiek czuje powołanie do kapłaństwa. Kiedyś, w czasie zabawy z przyjaciółmi (alkoholowej, ale z umiarem, przynajmniej jego zdaniem) pozował do zdjęcia z butelką alkoholu w ręce. Jeśli takie zachowanie jest grzeszne, to nawet jeśli zostanie odpuszczone w trakcie spowiedzi, pozastawia po sobie negatywne skutki w formie zdjęcia. Gdyby ten człowiek został księdzem i zdjęcie wyszło do publicznej wiadomości to mogłoby to zaważyć na reputacji kościoła(?). Czy mógłby więc w takiej sytuacji, " z własne winy" stracić powołanie do kapłaństwa? jeśli tak, to do czego innego mógłby być od tamtej pory powołany, bo przecież wobec każdego Bóg ma jakiś plan. W Jr 1,5 czytamy: "Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię". Czy scenariusz O którym piszę jest możliwy?

2. Czy zachowanie o którym wspomniałem w swoim pytaniu jest w ogóle grzeszne? Patrząc na to racjonalnie nie jest grzechem używanie alkoholu, ale żeby go wypić, trzeba butelkę która go zawiera trzymać najpierw w ręce, a to że ktoś uwidoczni to na zdjęciu to nie jest chyba niecodzienna sytuacja. A jednak ktoś ma wyrzuty sumienia odn. 1 pytania...

3. Grzechem jest utrata świadomości w wyniku picia alkoholu. Gdzieś czytamy że "wino rozwesela serce człowieka".Pytanie skrupulata: czy jeśli ktoś pije w miarę dużo, ale stara się zachować umiar i jak najbardziej czuje się "rozweselony" zachowując się trochę inaczej niż zwykle, choć we własnym mniemaniu umie jeszcze odróżnić dobro od zła, zwłaszcza jeśli chodzi o zło wielkiej miary, to znaczy że ma świadomość i nie popełnia grzechu? Podobnie jak w wypadku, gdy pod wpływem alkoholu czyni grzechy lekkie, ale pod wpływem tego, co zostało z jego świadomości nie popełnia grzechów ciężkich bo potrafi nazwać zło po imieniu? (Pije dużo, ale ze stosownym umiarem - nie ulega namowom przyjaciół aby pić tyle samo co oni). Czy w którymś z tych przypadków została przekroczona granica grzechu ciężkiego?

Z góry dziękuję za odpowiedź, zwłaszcza jeśli będzie staranna, bo bardzo mi na niej zależy.

Odpowiedź:

Pozowanie do zdjęcia z butelką w ręce trudno nazwać grzechem. O ewentualnym gorszeniu innych moglibyśmy raczej mówić, gdyby kandydat na kapłana się upił. Jednak i wtedy trudno uznać to za przeszkodę w pójściu do seminarium. Grzechy młodości to coś zupełnie innego niż aktualne złe postępowanie...

Co do utraty powołania... Proszę pamiętać, że Bóg wie wszystko. Nawet to, że ktoś teoretycznie powołany to powołanie odrzuci. On nie ma problemu z planowaniem. Wiedząc co człowiek wybierze może do tego dostosowywać swoje plany...

Nie sposób ustalić stałych granic, gdy materia jest... hmm... płynna. Tradycyjna teologia moralna próbowała jasno wyznaczyć tę granicę: utrata przytomności. Dziś wskazuje się, że największe zło czyni człowiek, który nie stracił przytomności... Ale trudno tu o jednoznaczne wyznaczenie granic. I chyba trudno powiedzieć, że wystarczy, jeśli ktoś pijąc odróżnia dobro od zła w tym stopniu, że potrafi unikać grzechów ciężkich. Jeśli pozwala sobie na grzechy lekkie, których normalnie nie popełnia to znaczy, że stracił kontrolę nad swoim zachowaniem. Tym bardziej, że podstawowym objawem upicia sie jest utrata krytycyzmu co do swojego zachowania...

Rada może być tylko jedna: gdy wydaje Ci sie, że mogłeś przesadzić i popełnić grzech ciężki, idź do spowiedzi. A na przyszłość pij stanowczo mniej...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg