BioZ 16.03.2008 20:33
Witam serdecznie;).
Bez wstępów, w punktach(coby ułatwić;)):
1. Na ile sensowne jest dawanie innym własnego świadectwa o życiu w wierze? Sytuacja maluje się w ten sposób – brałem udział w dyskusji z ateistami, później na prośbę jednego z nich opisałem, jak to dojrzewała moja wiara i czym cechowały się okresy życia z nią i bez niej. Myślałem wtedy, że może moje świadectwo życia w wierze i fakt, że potrafiłem na równi z nimi prowadzić kulturalną dyskusję (co było pewnym fenomenem tam;)) odniesie jakiś skutek, później jednak jak czytałem mój tekst jak czyiś obcy stwierdziłem, że... w tym nie ma nic nadzwyczajnego, a tym bardziej godnego zauważenia przez ateistę... Chyba(prosiłbym dlatego Odpowiadającego o zapoznanie się z tekstem jeśli to możliwe). Czy zatem dawanie świadectwa swojego życia w pisemnej formie ma jakiś sens? I jeśli tak, to na co zwracać w opisach uwagę?
2. Mam dosyć niemiłą sytuację również jeśli chodzi o alkohol;). Ze wszystkich moich znajomych (rówieśników – 18/19 lat; także starszych) tylko około trzech osób nie pije alkoholu (przy czym każdemu można coś „zarzucić” co umniejsza wielkość tego niepicia(a może to ja mam zbyt krytyczne podejście do alkoholu: Problem jest nieco dziwaczny – zdarza mi się mocno polubić kogoś (zazwyczaj dziewczynę;)), kto lubi spędzać czas pijąc mniejsze lub wiele większe ilości alkoholu, i raczej nie stara się podejść do tego krytycznie i zauważyć jakieś wady. Czy jest jakiś sposób by wpłynąć na myślenie tej osoby, jeśli jesteśmy w relacjach tylko koleżeńskich? Ponieważ gdy widzę na imprezach w klubach i na domówkach, jak ktoś wręcz delektuje się kolejnymi kieliszkami/lampkami traktując to jak jakiś przyjemny obrządek, strasznie deprymująco na mnie to działa i tracę przez to wiarę w ludzi(popadam w mizantropię zahaczającą nieco o naturalistyczne/pozytywistyczne myśli Zoli lub Borowskiego). Zwłaszcza, jak takie zachowanie przejawia się u osoby, która jest bliska mojemu sercu. Wtedy nie potrafię nic innego zrobić, jak odwrócić wzrok i zadusić tę myśl jakąś inną, jednocześnie dalej kontemplując tę smutną rzeczywistość..
Skracając, jest zatem jakiś sposób(poza modlitwą) którym można wyperswadować u kogoś niepicie lub umiar w piciu alkoholu?
3. Jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a z którą niezbyt mam do kogo się udać, sam natomiast mam ambiwalentne odczucia i nie jestem w stanie porządnie tego przemyśleć(no i nie mam dość doświadczenia życiowego). Dlatego proszę Odpowiadającego o możliwą pomoc(radę, wskazówkę odnośnie spojrzenia na tę sprawę lub pomocny algorytm myślenia/postępowania). Jednocześnie przepraszam za może zbyt rozwlekłe rozpisywanie się, mam jednak wrażenie, że „diabeł tkwi w szczegółach”(sic;)). Proszę też jeśli to możliwe o niepublikowanie tej części wiadomości(ze względu na dziewczynę o której to jest ta historia). Jeszcze gwoli ścisłości: Pytanie jest na końcu, jednak wprowadzenie w sytuację dosyć długie... A radzę się Odpowiadającego, bo w danej chwili uważam za kompetentnego do udzielenia odpowiedzi...
(...)