asia 13.07.2007 15:08

Jak byłam mała (miałam wtedy chyba około 8 lat), to postanowiłam, że codziennie będę odmawiać różaniec i koronkę. Po pewnym czasie modlitwy te stały sie dla mnie już tylko obowiązkiem, odklepywałam je byle jak. Doszłam do wniosku, że takie modlitwy nie mają sensu i przestałam je odmawiać codziennie.
Właściwie uważałam tę sprawę za zamkniętą, ale przeczytałam tutaj o tym, że złamanie przyrzeczenia jest grzechem ciężkim. A ja nie pamiętam już czy wtedy tylko sobie postanowiłam, czy może była to obietnica, przysięga czy też przyrzeczenie, zresztą wtedy nie dostrzegałam zbyt dużej różnicy pomiedzy tymi słowami.
Pamietam też, że kiedys sie z tego spowiadałam, ale powiedziałam tylko, że złamałam obietnice, chyba nie dodałam nawet, że daną Bogu, a nie innej osobie.

Nie wiem, czy powinnam jeszcze do tego wracać?

Odpowiedź:

Złamanie przyrzeczenia nie musi być grzechem ciezkim. Co innego przysięgi...

Z nieroztropnie złożonej przysięgi może zwolnić tylko spowiednik. W innych wypadkach nie ma takiej potrzeby. Skoro Pani nie pamięta jak było, to pewnie niczego Pani nie przysięgała. A obietnica czy postanowienie nie zobowiązują ściśle do ich wypełnienia. To znaczy niewypełnienie obietnicy nie jest grzechem ciężkim (chyba że chodzi o jakąś obietnicę daną ludziom, którzy na niej budowali swoje życie np. z w zamian za opiekę obiecuję zapisać wam mój dom). Niewytrwanie zaś w dobrym postanowieniu samo w sobie nie jest żadnym grzechem...

Zawsze jednak najlepiej jest o sprawie w spowiedzi powiedzieć. Dla spokoju sumienia. Żeby rzecz nie wprowadzała w życie niepotrzebnego zamętu...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg