aga 04.01.2007 16:59
1. Może to pytanie już trochę nie na czasie, ale nadal to mnie ciekawi czy czytanie Harrego Pottera jako ciekawą książkę jest grzechem? znalazłam na jednej ze stron 10 powodów które próbują udowodnić że jest to książka antychrześcijańska, która może zgubnie oddziaływać na młodego czytelnika, że magia nie jest w niej przedstawiona niewinnie itd., podaje link http://www.egzorcyzmy.katolik.pl//index.php? option=com_content&task=view&id=545&Itemid=53 i http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IL/harry_potter-gk1.html .
według mnie te artykuły są troche przesadzone i jest to doszukiwanie się dziury w całym, ale podobno książka, króra została napisana przeciw Harremu Potterowi została pochwalona przez samego papieża wówczas jeszcze kardynała. czy w takim razie papież jest przeciwny czytaniu Harrego Pottera? a może jest to tylko celowa nadinterpretacja słów papieża, żeby zniechęcić do czytania Harrego Pottera, ale podobno papież czytał tą książkę i nawet przesłał autorce tej krytycznej książki swoją własną ocenę przygód i postaci? Co mam o tym wszystkim myśleć?
2. Czy jest prawdą jak pisze ta autorka, że osoba wierząca nie powinna ze względu na wiarę i sumienie uczestniczyć w zabawach związanych z Harrym Potterem?
I jeszcze jedno. Zauważyłam, że Kościół ma tendencje do krytykowania wszystkiego co stało się popularne – muzyki, filmów, książek. We wszystkim co jest obecne w kulturze masowej Kościół widzi zło, okultyzm, czarną magię, antyklerykalizm I wiele innych. Czy to naprawdę nie jest grubą przesadą? Niedawno przeczytałam, że Hary Potter jest antychrześcijański, że nie nawiązuje do Boga, promuje religię New Age, muzyka rockowa to dzieło szatana itp. Nie wspomnę już o paleniu na stosie książek Dana Browna przez księży I protestach zakonnic żeby nie udawać się do kina na film ,,Kod Leonarda DaVinci”, który był przecież zwykłą wymyśloną książką jak wiele innych. I to jest tylko wierzchołek góry lodowej, a gdyby bardziej poszukać to pewnie można by znaleźć jeszcze bardzo wiele przykładów krytyki różnych dzieł przez Kościół. Przyznam, że powoli zaczyna mnie to irytować. Czy ludziom na prawdę nie można niczego lubić, niczego podziwiać, bo grozi to wnikliwą analizą Kościoła I posądzanie o różnego rodzaju spiski czy pranie mózgu? Dla poparcia swoich racji przytacza się sytuację, w których ludzie potraktowali coś zbyt serio, popadli w uzależnienia, uwikłały się w świat magii czy zrobili sobie jakąś krzywdę. Ale czy takie sytuacje są dostatecznym powodem by na jakieś zjawisko patrzeć wyłącznie negatywnie? Przecież jak komuś się coś nie podoba I by bardzo zależało to mógłby doszukać się jakichś straszności nawet w bajce dla dzieci. Dla przykładu - słyszałam nawet, że bajka Smerfy symbolizuję masonerię. Kto właściwie wydaje te wszystkie opinię - Kościół czy tylko jego pojedyncze jednostki? Czy w tym wypadku powinnam ich słuchać czy raczej kierować się własnym sumieniem?