Mietek 01.10.2006 19:13

Niedawno widziałem figurę Chrystysa z podpisem "Przyjdzcie do mnie wszyscy". I zastanowiła mnie rzecz następująca: Bóg umarł za wszystkich, chce zbawic wszystkich, kocha wszystkich, jest miłością i zyciem - ale jednoczesnie w swej wszechwiedzy wie, że poniesie jednak porażkę, że jednak mnóstwo ludzi zostanie potępionych, uratuje się niewielka częśc (a może i wielka ale na pewno nie wszyscy) a reszta - jak to się mawia - będzie się smażyc w piekle.
Jak to z tym jest, Jezus umarł za grzechy ludzkości na krzyżu i wcale nie udało mu się zbawic wszystkich? Przegrał w sumie? Kto miał byc zbawiony zostanie zbawiony a kto nie to nie??? Przeciez to stoi jakby w opozycji do tajemnicy krzyża, zaprzecza sensowi smierci Jezusa i - że tak to ujmę - skazuje Go na kosmiczną, mistyczną klęskę. Bo przeciez piekłu i duszom się tam znajdującym nikt w Kościele nie zaprzecza...
Czy w Dniu Sądu okaże się, że Jezus uratował np tylko 30% ludzkości, albo nawet powiedzmy 90%?? A reszta ta co w piekle to wpisane w Dzieło Zbawienia straty, "wliczne w koszta"???
Bardzo proszę o odpowiedź.

Odpowiedź:

Pytasz o coś, czego nie potrafimy sobie wytłumaczyć. Masz rację mówiąc, że potępienie choćby jednego człowieka będzie w pewnym sensie Bożą porażką. Z drugiej strony twierdzenie, że Bóg i tak wszystkich zbawi jest sprzeczne z naszym, opartym na objawieniu przekonaniu, że człowiek w swojej wolności może Boga odrzucić i być na wieki potępionym. Odpowiadajacy nie podejmuje sie tego problemu rozwiązać. I zdaje się nie jest w tej postawie odosobniony. Warto chyba przeczytać artykuł o. Jacka Salija "Niepokoje o los potępionych". Choć jego autor nie rozwiązuje dylematu teoretycznego, jednak daje cenne wskazówki, jak w praktyce wobec tegoż problemu powinniśmy postępować...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg