17.08.2006 18:37
CO w praktyce znaczy myśl 'Bóg sam wystarczy'? Znaczy to, że np. szukając przyjaźni z człowiekiem albo radości życia (takiej zwykłej i codziennej) robię coś złego, bo szukam czegoś oprócz Boga?
Temat przyjaźni jest w ogóle dość ciekawy... Np.Św.Teresa z Lisieux nigdy nie zabiegała o opinie ludzi, np. kiedy ją o coś niesłusznie posądzono, nie wyprowadzała ludzi z błędu. działając w ten sposób, straciłabym wszystkich przyjaciół. nie mogłabym się np. wytłumaczyć z jakiegoś fałszywego oskarżenia, i już ludzie zmieniliby o mnie zdanie. Nie mogłabym też np. nigdy wyjść za mąż, bo przecież ewentualny mąż też miałby o mnie najgorsze zdanie, bo ja bym się nie tłumaczyła. Nie mogę pojąc... Czy to źle chcieć być kochaną przez ludzi? Ja wiem że Teresa też kochała, ale to jest taka 'bezosobowa' miłośc, jakby bez emocji... Nikogo nie lubiła bardziej od kogoś innego, pomagała wszystkim równo. Ja wiem że to dobrze, że się wszystkim pomaga... ale chcę też mieć kogoś bliskiego, na kogo można liczyć 'bardziej'. Czy to źle? Jak to pogodzić ze zdaniem świętych, którzy mówią o oderwaniu od świata, od ludzi? Co to w ogóle znaczy żeby się oderwać od świata i ludzi?
Odpowiedź:
Chyba niepotrzebnie się martwisz. Bożym przykazaniem jest, by kochać Jego i bliźniego. Gdyby trzeba było wybierać między wiernością Bogu a człowiekowi, to wtedy trzeba wybrać Boga. Ale w przeważającej większości wypadków nie stoimy przed takimi rozterkami. Wręcz przeciwnie. Kochajac bliźniego kochamy Boga (zresztą jak się nad tym zastanowić, prawdziwa, odpowiedzialna miłość bliźniego nigdy nie jest przeciwna miłości Boga). Nie jest więc żadną winą, jeśli obok Boga kochasz także ludzi. I nic dziwnego w tym, że dla jednych masz więcej serca, dla drugich mniej. Konsekwentne wprowadzania zasady, żeby wszystkim dawać tyle samo jest niemożliwe (na świecie jest kilka miliardów ludzi)...
Bóg sam wystarczy... Piszący te słowa nie widzi w tym sformułowaniu jakiejś zasady, którą trzeba w życiu się kierować. Chodzi raczej o pocieszenie tych, którzy czują się opuszczeni przez ludzi, niezrozumiani; tych, którzy decydują się oddać swoje życie Bogu. Warto w tym miejscu przypomnieć pewną Eangeliczną scenę...
"Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi (Mk 10, 28-31).