K 24.05.2006 12:52

Szczęść Boże.
Jestem mężatką od 6 lat, z mężem znałam się przed ślubem kolejnych 6. W tej chwili mam 32 lata i ogromny problem, z którym od tych właśnie 12 lat uporać się nie potrafię.
Właściwie po chwili od poznania byłam z mężem szczera i wyznałam, że przed nim miałam kilku innych mężczyzn i uprawiałam z nimi seks. Byłam wtedy bardzo młoda (16 lat) i głupia - szukałam miłości i akceptacji (pochodzę z rodziny alkoholików). Wyspowiadałam się z tego grzechu, odpokutowałam - nigdy więcej już go nie popełniłam.
Mąż (a wtedy jeszcze chłopak) nie potrafi zaakceptować mnie jaką jestem - brak mojego dziewictwa stanowi dla niego przeszkodę nie do przeskoczenia. Twierdzi, że jestem człowiekiem drugiej kategorii, że jemu się moje dziewictwo należało, że zrobiłam mu tym (seksem z innymi) krzywdę i że do końca życia mi nie wybaczy i do końca życia będzie mi to wypominał.
Mąż czuje się ośmieszony i pyta mnie co będzie jeśli jednego z byłych spotkamy na ulicy i ten zaśmieje mu się w twarz.
Mówi, że przez to, że nie byłam dziewicą nigdy nie będę naprawdę jego, że nigdy nie będę tak blisko, że inni już dostali to, co on ma - jako mój mąż.
Te pretensje do mnie okraszone są wulgarnymi epitetami, co z kolei zaczęło powodować u mnie depresje.
Ataki męża pojawiają się z różną częstotliwością - raz na miesiąc, a czasem kilka razy w miesiącu. Trwają dzień, a czasem tydzień. Nie pomagają tłumaczenia, że bardzo żałuję, że tamto nie ma wpływu. Odpowiedź jest tylko jedna - inni już mnie mieli, a on popełnił największy błąd w życiu bo się ze mną ożenił. Wiem, że dla niekatolika w tej sytuacji najlepszy byłby rozwód - jednak, mimo tego co opisałam, kocham go i on kocha mnie, a w chwilach "bez stresu" jesteśmy fajnym małżeństwem. Oboje jesteśmy katolikami i to też nie jest bez wpływu na decyzję o nie rozstawaniu się. Nie mamy dzieci - bardzo bym chciała - ale boje się, że będą patrzeć i poczują, że tata matki nie szanuje, że uważa ją za szmatę... Jest na to wszystko jakaś rada?.... Niestety o terapii chyba nie ma mowy - próbowałam rozmawiać o niej z mężem, ale on twierdzi, że taka terapia czasu nie cofnie i cnoty mi nie przywróci...
Bóg zapłać za wsparcie.

Odpowiedź:

Wspominasz o terapii. I chyba słusznie. Bo sytuacja jest nienormalna. Twój mąż nie musiał się z Tobą żenić. A jeśli mimo wiedzy na temat Twojej przeszłości jednak się na ślub zdecydował, to powinien wypełnić to, co ślubował: powinien Cię kochać, i być wobec Ciebie uczciwy, a nie uważać Cię za człowieka drugiej kategorii. Bo nim nie jesteś. Bo żaden grzech nie upoważnia do takiego traktowania drugiej osoby, a już grzech wyznany i odpokutowany w szczególności.

Co może leżeć u podstaw takiej jego postawy? Widać tu chyba dwie sprawy. Po pierwsze niewłaściwe podejście do istoty związku miedzy kobietą a mężczyzną, a po drugie poczucie niskiej wartości.

Piszesz, że Twój mąż boi się, że ktoś się będzie z niego śmiał, że dostał to, co on ma w małżeństwie. Przepraszam, ale co dostali? Ciało? Przecież jeśli zdecydowałaś się na związek z nim, nie z innymi, to widać uważałaś go za znacznie bardziej wartościowego niż tych, którzy byli tylko pomyłką. Czego on się ma wstydzić? Że się jest dobrym materiałem na męża, gdy tymczasem inni się do tego nie nadawali? Przecież to raczej powód do chwały. Tyle że on upatruje swojej wartości w owym byciu pierwszym. A to właśnie wspomniana kwestia niewłaściwego podejścia do związku małżeńskiego. Nic mu się od Ciebie - prócz miłości - nie należało. Kobieta nie jest towarem, który jest pełnowartościowy lub wybrakowany. Jest osobą. Partnerem. Nie można jej traktować na równi z dodającym (zdaniem niektórych) prestiżu drogim samochodem czy domem w eleganckiej dzielnicy (pomijając już kwestię, że powodzenie, bogactwo, nie czyni człowieka bardziej wartościowym)...

Co masz robić? To najtrudniejsze. Ale odpowiadający jest zdania, że nie możesz mu pozwalać na poniżanie Cię. Postaw sprawę jasno: nie zgadzasz się na takie traktowanie. Niech swoje kompleksy leczy w inny sposób...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg