30.06.2005 20:36
Boję się że kiedy naprawdę znów postawię Boga na pierwszym miejscu to wszystko inne straci sens. Już kiedys tak było, biegałam do kościoła codziennie i to był jedyny ważny punkt dnia, inne trzeba było tylko "przeczekac". Nic innego nie miało sensu i wcale nie byłam szczęśliwa. Każde zajęcie wydawało się tylko przymusem i stratą czasu. Czy to nie jest tak że kiedy już uznamy Boga to wszystko poza nim traci sens? A przeciez nie mogę całego dnia spędzic w kościele, jest jeszcze mnóstwo zajęc poza tym, jak chociazby studia w moim przypadku.Wiem że nie mam o b o w i ą z k u bycia w kościele codziennie. Ale ja kiedys czułam taką ogromną potrzebę, czułam, że to jest naprawdę jedyny moment dla którego warto życ, ale jak pisałam wcale nie byłam szczęśliwa, bo naprawdę wszystko inne nie miało dla mnie sensu. Ja wiem że nie muszę byc np.na Mszy sw. by byc z Bogiem, ale w Eucharystii jednak jesteśmy z Nim najpełniej. Czasem chciałam sama się powstrzymywac od pójścia na Mszę, ale wtedy czułam potworne wyrzuty sumienia, nie dlatego, żebym sądziła że to grzech, ale dlatego że czułam coś takiego: w tej chwili Bóg stał się chlebem, chciał do ciebie przyjśc, a ty nie chciałas. Pewnie najprostszą odpowiedzią byłoby stwierdzenie żebym chodziła na Mszę kiedy tylko mogę, ale ja wiem że to postawi pod znakiem zapytania sens wszystkich innych działan. Po prostu stwierdzę że tylko spotkanie z Bogiem jest cos warte na tym świecie.