09.06.2005 16:58
Nagrzeszyłam i jest mi z tym źle. Ale zastanawiam się dlaczego my właściwie mamy Boga za to przepraszac? To Bóg mnie stworzył wiedział jaka będę i wiedział że mimo tego że bardzo się staram będę słaba i będę upadac. Owszem, to ja jestem odpowiedzialna za moje żłe czyny, to ja grzeszę, ale nie zmienia to faktu że chociaz wciąż grzeszę to wciąz z tym walczę, i grzeszyc nie chce. I przytłacza mnie to że mam ciągle stawac przed Bogiem i mówic jaka jestem zła i niegodna skoro On mnie takim marnym stworzeniem, skłonnym do grzechu, stworzył. Stwoerzył mnie w takiej formie, w jakiej nie jestem godna Jego miłości - i za to mam Go ciągle przepraszac, i starac się poprawiac chociaz nie to sie nigdy nie uda. nigdy nie przestanę grzeszyc, nigdy nie wygram tej walki. To po co Bóg nas stworzył, skoro wiedział że jestesmy wiecznymi przegranymi? Postawił nas przed walką której nie jestesmy w stanie wygrac, konsekwencją jest piekło!
Odpowiedź:
Bóg stworzył Cię człowiekiem z wszystkimi tego konsekwencjami. Nasz rozum nie jest zawsze jasny, nasza wola bywa osłabła. To prawda. Czasami chcemy dobrze, a nie dostrzegamy złych skutków swojego postępowania. Czasami wybieramy to, co wygodniejsze, bo brakuje nam silnej woli do ciągłego zmagania się z przeciwnościami losu. Ale nie przesadzaj. Gdybyśmy naprawdę chcieli, to tych poważnych grzechów moglibyśmy się pozbyć. A za te lekkie, powszednie, wcale nie grozi nam piekło. Problemem jest najczęściej to, że tak naprawdę jest nam z tym złem dobrze. Nie zamierzamy z niego rezygnować, a walka to tylko pozory. To nie wola jest za słaba, to raczej za słaba jest motywacja…
Jest tym trochę jak z rzucaniem palenia papierosów. Ci, którzy dostrzegają negatywny wpływ nikotyny na swoje zdrowie i którym zależy na nim bardziej niż na przyjemności (?) palenia, zazwyczaj potrafią zerwać z nałogiem z dnia na dzień. Ktoś, kto nie jest do końca o tym przekonany ma z tym spore kłopoty. Dlaczego? Bo w gruncie rzeczy palenie traktuje jak dobro, z którego przyjdzie mu zrezygnować. Nie dostrzega ogromu zła. Często taki człowiek nie mówi stanowczo „nie”, a sam szuka okazji do zapalenia. Trochę jak pijak, który chodzi wokół karczmy. W takiej sytuacji prędzej czy później ulegnie się pokusie…
Ze złem nie wolno pertraktować. Nie wolno się nawet zastanawiać czy mu ulec czy nie. Trzeba stanowczo, ciągle, na samym początku pokusy, mówić nie. Wtedy jest realna szansa na sukces…
Ciągle jeszcze masz pretensje do Pana Boga, że nie stworzył Cię mocną? Stworzył. Musisz tylko chcieć. Pamiętaj jeszcze o jednym: Bóg nie jest kimś, kto ma do Ciebie pretensje, kto się na Ciebie złości, kto ciągle Cię poucza i marudzi, że nie dałaś rady. Jeśli szczerze chcesz powstawać z grzechu, to On ciągle nakłada na Twój palec pierścień marnotrawnego syna i każe na Twoją cześć zabić utuczone cielę. On wie, że kochać to znaczy powstawać…
Na koniec warto chyba przytoczyć pewną historię z Ewangelii (Łk 7, 37-48)
A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone.
Za to, że więcej Ci odpuścił, kochaj Go bardziej. On naprawdę jest tego wart. Bo kocha nas zupełnie bezinteresownie…
J.