Gosia 28.09.2004 22:15
Po obejrzeniu kolejnej debaty o ochronie zycia poczętego i wysłuchaniu wielu
racji ze strony osób wierzących nie mogę się powstrzymać, by na glos nie
wypowiedzieć kilku pytań. Abp J. Życiński zrobił bardzo wiele, wypowiadając
głośno pełne współczucia stanowisko KK wobec pogrzebu samobójców. Czas
najwyższy, by i na pytania dotyczące śmierci dzieci ktoś w końcu głośno
odpowiedział.
1. Odmowa pogrzebu. Dlaczego tak wielu księży wciąż domawia zrozpaczonym
rodzicom pochowania ich dziecka gdy zmarło przed narodzinami i w związku z
tym nie mogło zostać ochrzczone? Dlaczego mówią, że takiego dziecka „nie
można pochować tak naprawdę, z mszą i pogrzebem”. Czy „takie” (zmarłe nim się
urodziło) jest automatycznie gorsze? Przecież w oczach Boga wszyscy jesteśmy
równi, dlaczego więc „takie dzieci” są przez księży tak traktowane?
Niemożność pochowania własnego dziecka dla rodziców jest cierpieniem i bólem
na całe życie.
2. Pokropek. Dlaczego jeśli już ksiądz wyraża zgodę na pogrzeb zmarłego w
niemowlęctwie dziecka, sprowadza go tylko do pokropku: czyli skropienia
trumny wodą świeconą w zakrystii. Czy fakt, iż dziecko waży tylko kilka
kilogramów oznacza, że jest to śmierć mniej ważna, mniej bolesna dla
bliskich? Dlaczego księża odmawiając mszy za dziecko (co jest uzasadnione,
jako że msza jest za grzechy zmarłego, a dziecko zgrzeszyć nie mogło) tak
rzadko proponują rodzicom mszę za nich i ich bliskich? Przecież dla
wierzących rodziców (a także dla tych szukających i wątpiących) uczestnictwo
we mszy na pogrzebie własnego dziecka jest jedynym wsparciem duchowym ze
strony KK na jakie mogą w takiej chwili liczyć. Dlaczego księża nie
odprowadzają trumny do grobu? Czy szybki i odprawiony w kącie kościoła
pokropek to jedyna forma w jakiej KK potrafi pożegnać dzieci, których
jedyną „winą” było to, że zmarły przed porodem lub niemowlęctwie?
3. Zrozumienie uczuć rodziców. Być może w KK mimo wielu debat o ochronie
życia poczętego wciąż za mało mówi się o tym, iż śmierć dziecka jest dla
rodziców tragedią. Słowa „jeszcze urodzisz następne dzieci” świadczą o braku
zrozumienia faktu, iż żadne następne dzieci nie zastąpią matce tego, które
odeszło. Słowa: „jesteś złą chrześcijanką rozpaczając tak bardzo po śmierci
dzieci, bo kochasz je bardziej niż Boga” dowodzą braku umiejętności po prostu
bycia obok osieroconych rodziców, przeżywających największy dramat w ich
życiu.
4. Poronienie. Mimo wieloletniej dyskusji o ochronie życia poczętego, KK nie
widzi dramatu, jakim jest dla kobiety poronienie. Utrata ukochanego dziecka,
na które nie miała wpływu, które nastąpiło bez jej woli. Może najlepiej
podejście KK do tego problemu ilustruje list wierzącej matki:
Rozmawiałam ze znajomym księdzem, chciałam się wypytać jak to jest z tymi
nienarodzonymi dziećmi. A on od razu o aborcji, o obronie życia, o życiu od
poczęcia... A poronienie? - pytam. "Poronienie, to przecież samo się
zdarza ... to nic takiego ... tu nie ma żdanej winy ..." - To co z tego, że
nie ma winy? Dziecka też nie ma?!?!?! Tęsknota za dzieckiem jest taka sama!
Dlaczego to wszystko rozpatrywane jest w kategorii winy? Poronione dziecko to
nie jest istota ludzka? A dziecko usunięte to jest istota ludzka?
Dlaczego na cmentarzach gdzie są stawiane symboliczne krzyże ku pamięci
dzieci zabitych przez rodziców, nie stawia się krzyży upamiętniających
dzieci, które po prostu odeszły bez niczyjej winy? Czy naprawdę KK nie
potrafi dostrzec dramatu 40 000 kobiet jakie co roku dotyka tragedia
poronienia?
5. Badania prenatalne. Wiążą się bezpośrednio ze śmiercią dzieci. Ale nie tak
jak widzi je na co dzień KK. Dzięki badaniom prenatalnym w wielu sytuacjach
można ratować życie dzieci przed narodzinami. Dzięki wykonaniu USG można
zobaczyć jakie problemy rozwojowe ma dziecko, które nie zdiagnozowane będą
przyczyną jego śmierci, lecz wykryte w porę pozwolą je uratować. Dlaczego
zatem KK głosi, iż badania prenatalne prowadzą do poronienia, „zapominając”
o tym, że dla tysięcy rodziców są one szansą na uratowanie ich dziecka?
Czy doczekam się kiedyś głośno wyrażonego stanowiska KK w tej sprawie