Barbara
16.10.2003 10:02
Sz.B. Kiedy wystepuje fakt zaniechania dobra?, czy jezeli mialam impuls by dac jedna pare rekawic zmarznietemu pijanemu, zrobiło mi sie go autentycznie żal gdy zziebniety siedzial na przystanku, ale powstrzymałam sie by nie narazić sie na drwiace usmieszki, to czy to sie kwalifikuje do zaniechania dobra?, czy to jest grzechem?. Czesto w myslach do tego powracam i zaluje ze nie pokonalam oporu.
Odpowiedź:
Mogła Pani oczywiście owemu pijanemu człowiekowi te rękawiczki dać. Wydaje nam się jednak, że w opisanej sytuacji trudno mówić o jakimś poważnym zaniedbaniu dobra. Można nawet zdać pytanie, czy rzeczywiście tak można Pani zaniechanie określić.
Wyjaśnijmy: ideałem jest takie pomaganie drugiemu człowiekowi, by się od naszej pomocy nie uzależnił. Dotyczy to wszystkich sytuacji. Pani odczuła impuls, by pomóc pijanemu. Jednak w gruncie rzeczy danie mu rękawiczek przyczyniłoby się do stworzenia temu człowiekowi tzw. „komfortu picia”; zminimalizowałaby Pani jego negatywne odczucia związane z nadużywaniem alkoholu. A często (zwłaszcza w sytuacji człowieka notorycznie pijącego) tylko wystawienie nadużywającego alkoholu na skutki jego postępowania może skłonić go do zmiany życia. Dlatego nic złego nie zrobiła Pani nie dając mu owych rękawiczek. Dodajmy jednak: nic złego by się nie stało, gdyby poszła Pani za odruchem serca i jednak tej pomocy mu udzieliła...
Jeszcze dwie sprawy. Na pewno powinniśmy pomagać potrzebującym. Nie damy jednak rady wesprzeć wszystkich. Chyba trzeba o tym pamiętać.... No i trzeba odróżniać potrzebujących od naciągaczy. Św. Paweł pisał, że kto nie chce pracować, nie powinien też chcieć jeść. Nie chodziło mu oczywiście o dzieci czy niedołężnych starców, ale o ludzi, którzy mogliby o swoje potrzeby sami się zatroszczyć. Pomagając im nie stracimy u Boga swojej nagrody. Ale wcale nie jesteśmy do pomagania im zobowiązani...
J.