zgorszony
06.10.2003 14:17
Odpowiedź na pytanie Klaudii z 01.10 wywołała u mnie taką konsternację, że do tej pory nie mogę się z tym uporać. Jak można w tak biurokratyczny i formalistyczny sposób podchodzić do chrztu? Jak można komukolwiek radzić, by odłożył chrzest? Czy nie jest to akt, który gładzi grzech pierworodny? Czy nie jest to akt, który wyrywa człowieka z mocy diabła? Czy nie należy chrzcić każdego, kogo się da i kto wyraża takie życzenie - w imię Naszego Pana Jezusa Chrystusa i nie mędrkować nadmiernie, co będzie dalej z jego wychowaniem? Kiedy w Kościele będzie ważniejszy Duch niż litera?
Nie ma się czym gorszyć. Chrzest to nie magiczny obrzęd, ale sakrament. Jego przyjęcie domaga się od człowieka wiary. To prawda biblijna. Nie ma problemu, gdy chodzi o osobę dorosłą. Jednak dziecko nie ma jeszcze osobistej wiary. Dlatego udziela mu się chrztu ze względu na wiarę rodziców w przekonaniu, że przez swoje oddziaływanie wychowawcze doprowadzą dziecko do wiary. Tak jest jednak tylko wtedy, gdy rodzice są wierzący. Gdy brak ich osobistej wiary, dziecka ochrzcić nie można, bo sakrament zostałby tylko pustym rytuałem. Liczenie w tym wypadku na Bożą łaskę byłoby bliskie wystawianiu Go na próbę. Dlatego w tych sytuacjach chrzest dziecka należy odłożyć. Jeśli rodzice odnajdą, odchwaszczą, na nowo pobudzą do zycia swoją wiarę, wtedy dadzą rzeczywistą gwarancję, że o chrześcijańskie wychowanie dziecka będą się troszczyć...
Uprzedzając ewentualne pytania innych o sens chrzczenia niemowląt odsyłamy do artykułu o. Jacka Salija. Kliknij
TUTAJ .
J.