Apolinary 14.08.2003 16:05

W czasopiśmie katolickim, spotkałem się z opisem powołanie pewnego księdza, który usłyszał jeszcze jako nie wierzący człowiek w mistyczny sposób głos Chrystusa: "Chcę żebyś został księdzem." Odpowiedział na zaproszenie pozytywnie. Czy gdyby nie odpowiedział na to wezewanie, i wybrał np. małżeństwo oznaczałoby, że wybrał źle, wbrew woli Chrystusa. Czy możliwe jest takie rygorystyczne powołanie, że Chrystus jak gdyby wybiera drogę dla człowieka i oczekuje, że człowiek podporządkuje się usłyszanemu wezwaniu. Wszystko mi się już poplątało, z tym powołaniem. Dotąd myślałem, że Bóg nie rozstrzyga kategorycznie poza człowiekiem, gdzie on ma żyć, że nie może człowiek wybierając droge życiową działać wbrew sobie, to znaczy wbrew zamiłowaniom, talentom, predyspozycją w których też przecież wyraża się wola Boga. A jeśli ten człowiek nie chciałby posłuchać tego wezwania, to czy popełniłby grzech, w końcu nie zgodziłby się z wolą Boga?
Bardzo proszę o odpowiedź.

Odpowiedź:

Przede wszystkim musimy się zastanowić, co rzeczywiście słyszą ludzie, dom których taki głos dotarł. Wydaje się, że przypisywać go wprost Bogu może być w pewnych przypadkach nadużyciem. Ów ksiądz odczytał go jako Boże wezwanie. Ale ktoś, kto nie miałby takich dyspozycji jak on (np. osoba chora psychicznie) nie mógłby tego rodzaju głosu potraktować poważnie.
Dalej należy chyba stwierdzić, że ów głos był w gruncie rzeczy jakimś wewnętrznym przekonaniem, jakimś odkryciem swojej życiowej drogi (a nie fizycznie słyszanym głosem). W ludziach odkrywających swoje miejsce w życiu zazwyczaj nie rodzi się chęć porzucenia go, a raczej radość i pokój. Stąd chętnie idą za owym głosem. Trudno przypuszczać, aby osoba, która zdecydowanie nie chce drogi kapłaństwa taki głos usłyszała. Nawet jednak jeśli słyszy, czas pokazuje, na ile było to rzeczywiście Boże wezwanie, a na ile złudne wyobrażenia. Dlatego liczą się nasz talenty, zamiłowania i predyspozycje...
Biblia uczy, że powołania wbrew woli powołanych jednak się zdarzały. Czasem Bóg wzywa do swojej służby kogoś, kto bardzo tego nie chce. Tak było z prorokiem Jeremiaszem, podobnie z Jonaszem. Ich historia uczy nas, że w takich sytuacjach Bóg zawsze znajdzie drogę do serca człowieka. Nawet jeśli mocno się opiera, pewnego dnia Bóg jego zdecydowane „nie” zamieni w „tak”. Okazuje się, że tak naprawdę świetnie potem swoją misję spełniają, bo mają ku temu talenty, zamiłowanie i predyspozycje...

J.

więcej »