Gość :) 08.05.2023 17:37
Zastanawia mnie pewna rzecz. W społeczności katolickiej w ostatnich latach wykształcił się taki termin jak "czystość emocjonalna" (z ang. emotional chastity). Można sporo o tym poczytać na anglojęzycznych stronach, podobno ma być to odpowiednik czystości fizycznej. W skrócie chodzi o to, że np. chłopak zakochany w dziewczynie nie powinien sobie wyobrażać, że chodzi z nią za rękę po parku itp., ponieważ zdaniem wyznawców tej teorii grzeszy wtedy przeciwko czystości emocjonalnej. Niektórzy twierdzą wręcz, że jest to grzech ciężki. Problem w tym, że trudno mi sobie wyobrazić, aby zaraz po takich myślach trzeba było iść do spowiedzi. Podobnie nie wyobrażam sobie aby zatajenie takiego "grzechu" miało się kończyć świętokradztwem. Czy więc ta teoria ma jakiekolwiek podstawy w nauce Kościoła, czy to po prostu zwykły wymysł?
Kościół uczy, że grzeszne są myśli nieczyste. A te polegają na pragnieniu czy wyobrażaniu sobie czegoś co jest nieczyste. Trzymanie chłopaka za rękę nieczyste nie jest.
Być może ci, którzy widzą tu grzech mają na myśli większe narażanie się na pokusę. Bo zamiast "nie" na początku, zanim się pokusa rozkręci, jest zgoda na jakiś pierwszy krok w kierunku większej bliskości... Ja bym tu generalnie grzechu nie wiedział. Raczej próbę opanowania nieczystych pragnień; zatrzymanie się na tym, co jest bliskością, ale bez grzechu. Może się jednak zdarzyć, że kogoś takie marzenia często prowadzą do marzeń nieczystych. Wtedy trzeba by i z takich myśli zrezygnować. By nie wchodzić na ścieżkę, która do grzechu prowadzi...
J.