Gość 22.01.2023 21:57
Katolik a państwo, katolik a wojna, katolik a służba wojskowa
Mam kilka pytań na większą dyskusję, ale postaram się zadać je jak najbardziej zwięźle (pytam z perspektywy młodego Polaka, z kategorią wojskową D):
1. W obliczu wojny blisko naszych granic oraz ostatnich zmian legislacyjnych wraca temat obowiązkowych ćwiczeń wojskowych. Czy katolik może być zdecydowanym przeciwnikiem takiego obowiązku (nawet jeśli go akurat nie dotyczy) i przymusowego poboru jako takiego? Są różne za i przeciw, ale załóżmy, że motywacją jest po prostu dobro i komfort jednostki oraz przekonanie o nieefektywności takich działań lub obawa przed patologiami (zjawisko fali).
2. Domyślam się, że katolik w czasie wojny nie musi koniecznie być na froncie, ale pomagać w inny sposób. Jednak czy wypada mu np. uciec z kraju gdyby miał taką możliwość w trakcie lub tuż przed wojną? Przyznam szczerze, że mimo sympatii do Ukrainy z pewnym smutkiem i niepokojem patrzę na przymus pozostawania mężczyzn w wieku powiedzmy zdolności do pracy na terenie Ukrainy. Pewnie obowiązku ścisłego bycia na froncie na szczęście nie ma, ale przecież to nadal pewne ryzyko dla tych osób, poza tym nie jest to symetryczne dla obu płci (bez względu na to, czy kobiety uciekają same czy z dziećmi). Czy nie powinny mieć wyboru czy chcą pozostać przy swoim dobytku czy wyjechać (osoby z dziećmi może wręcz powinny uciekać)?
3. Jak wielkiego posłuszeństwa wobec państwa (w znaczeniu Ojczyzny zwłaszcza) oczekuje Kościół od swoich wiernych? Przyznam szczerze, że żyłem w przekonaniu, że z perspektywy Kościoła nie jest konieczna postawa patriotyczna (rozumiana jako szczególne oddanie Ojczyźnie), a ewentualnie patriotyzm na zasadzie sympatii do otoczenia, życia zgodnie z zasadami pożycia społecznego, szacunek do słabszych itp. itd. Sam życzę dobrze Polsce i utożsamiam się z nią, ale nie wiem, czy powinienem uważać ją za wartość "bezwzględną"?
Służba wojskowa to jeden z elementów troski obywateli o dobro wspólne. Polska nie jest wartością najwyższą, nie jest wartością bezwzględną itd itp. Ale ludzie, z którymi żyjemy, z którymi tworzymy ten państwowy organizm, dzięki pracy których mamy co mamy, są jednak ważni. I kiedy grozi nie tylko nam, ale im także, niebezpieczeństwo, warto z nimi się solidaryzować. Wszyscy nie wyjadą. W razie agresji Rosji - bo to ten kraj w tej chwili nam zagraża - będą się tu działy rzeczy podobne, jak w podkijowskiej Buczy. Mordy, gwałty, rabunek... I to niezależnie od tego, czy będziemy walczyć czy nie. W imię miłości bliźniego trzeba by stanąć w ich obronie....
Zobacz też TUTAJ
J.