GS 17.01.2023 18:43
Szczęść Boże.
1. Jak to jest z tym gniewem Bożym? Co to znaczy, bo tego w ogólnie rozumiem. Bóg się na nas gniewa?
2. Jak to jest z tą sprawiedliwością Bożą? Bóg przecież nie jest automatem albo sędzią w todze, który z automatu czyni - czynisz dobrze - nagroda; czynisz źle - kara.
3. Tak samo co to jest kara Boska i jak się ma ta sprawiedliwość i gniew do miłosierdzia?
Występujące w Biblii pojęcie "gniew Boży" to antropomorfizm. Chodzi o to, że Bóg widząc zło może czasem nie reagować, ale są takie sytuacje, że uznaje, że powinien. Wtedy robi coś, co ma służyć opamiętaniu się czyniącego zło człowieka. Zazwyczaj nie jest to dla tego człowieka przyjemne, więc odbierane jest jako pewne potrząśnięcie człowiekiem, jako kara. Stąd mówi się, że to gniew, przez pewną analogię do tego, jak działa człowiek: jak się przebierze miarka, to nawet najspokojniejszy wpada w gniew.
Bóg nie jest automatem. Ale automatem nie jest też chyba żaden sędzia. Sprawiedliwy rozważa nie tylko co dany człowiek zrobił, ale widzi też motywy, pobudki działania. Bywają niskie, mogą być bardziej szlachetne. I dopiero widząc lepiej czy gorzej całość wydaje wyrok. Bóg podobnie: nie jest automatem, ale sędzią - tak. Sprawiedliwym sędzią. Może się zdarzyć, że w tym życiu wymierzy człowiekowi karę za grzech - wtedy taka kara ma służyć poprawie człowieka - albo, gdy człowiek się nie poprawi za życia, wyda wyrok, że skoro człowiek całe życie wybierał zło, to nie ma co na siłę go brać do nieba.
Kara, sprawiedliwość, gniew, miłosierdzie... No cóż. Nieustannie zadziwia mnie jak często dziś ludzie chcą robić, co im się podoba nie przejmując się ani Bogiem ani bliźnimi ani swoim dobrem, a potem są oburzeni, gdy mówi się im, że takie a nie inne postępowanie rodzi w życiu pewne konsekwencje. A to oczywiste: chleję wódę, to rozwalę swoje małżeństwo i wpadnę w alkoholizm. Biorę narkotyki, przez co zawalam obowiązki w pracy, to pewnie niebawem mnie zwolnią. Zdradzam żonę, to ona będzie miała pretensje i w końcu pewnie mnie zostawi. Okradłem kogoś, to ten ktoś zgłosi to gdzie trzeba i będzie się domagał zwrotu. Składam puste obietnice, to ludzie przestają mi wierzyć. Itd itp. Tak w życiu jest. Czy to kara Boża? W pewnym sensie można to też tak potraktować. Bóg niekoniecznie, choć przecież mógłby, chroni człowieka przed konsekwencjami jego czynów. Może się też zdarzyć, że jako karę Boża ktoś odczytuje w swoim życiu to, że sam doświadcza w swoim życiu krzywd, które wcześniej przygotował innym. Czy to jest kara Boża? Trudno powiedzieć, ale człowiek może tak na to właśnie patrzyć. Kara mająca służyć zmądrzeniu, poprawie. Bo - to ważne - kara Boża nigdy nie jest zemstą. Zawsze poprawie właśnie ma służyć. I w sumie z karami wymierzanymi przez ludzi zasadniczo jest podobnie. Mają służyć poprawie. Czy to jest grzywna czy ograniczenie wolności czy więzienie.
Jak to się ma do Bożego miłosierdzia? To inna rzecz, która mnie w patrzeniu ludzi na Boga zadziwia. Czemu myślą, że Bóg jest naiwny? Innym imieniem miłosierdzia jest przecież litość, prawda? Komu okazuje się litość? Ano temu, kto w swojej głupocie zrobił coś złego, ale albo był to drobiazg albo nie był świadom, jak wielkie zło popełnia. Litość okazuje się tez tym, którzy zrobili coś złego, ale skruszeli, żałują. I mniej czy bardziej wyraźnie proszą o wybaczenie. Czy przebacza się temu, kto robi coś bardzo złego i w poczuciu bezkarności nie zamierza przestać? Czy okazuje się litość np. mordercy, który zabijał i chce dalej zabijać czy sadza się go w więzieniu? Czy podobnie nie postępuje się ze złodziejem? Czy nie wyciąga się żadnych konsekwencji wobec człowieka, który robi coś złego i nie zamierza przestać? Wszystko jedno jak żyjemy? Gwałciciel, który nigdy za swój czyn nie przeprosił, zasługuje tak samo na niebo jak jego ofiara? Gdyby tak było, to po co Bóg dał człowiekowi przykazania? Bo co w ogóle strzępił sobie język, by mówić nam co jest dobre a co złe, skoro bez żadnych ceregieli zamierza wszystkim wybaczyć i koniec?
Bóg jest miłosierny i pewnie chętnie wybacza. Chętniej niż nam się to mieści w głowach. I jest bardzo cierpliwy. Ale nie jest naiwny. Choć jednakowo kocha i świętego i grzesznika, to przecież widzi, jak postępuje jeden, a jak drugi. To nie jest tak, że czy przestrzegamy przykazań czy nie, nie ma to znaczenia. Złe postępowanie rodzi konsekwencje. I choć cierpienie spotyka i świętego i grzesznika, to dla tego pierwszego może być "tylko" czasem próby, a dla drugiego jednak karą, wezwaniem do opamiętania się. Bo w końcu, w dniu sądu, człowiek będzie miał to, co za życia wybierał. Jeśli dobro - otrzyma dobro. Jeśli zło - zło otrzyma.
To nie jest niemiłosierne. Czy ktoś, kto kocha zło, mógłby być w niebie szczęśliwy? Skoro tam wszyscy będą dobrzy, to jak by się tam czuł? Co, w niebie Bóg powinien dalej pozwolić mu krzywdzić innych, żeby tylko był szczęśliwy? Człowiek których kocha zło i nie zamierza żyć inaczej zwyczajnie do nieba się nie nadaje.