Gość 28.03.2022 00:38
Jak to jest z grzechem w sytuacji, gdy nie potrafimy ocenić (czy raczej nie mamy pewności), czy narażamy na niebezpieczeństwo siebie lub innych? Np. zamierzam pomalować na wiosnę dach. Dach jest prawie płaski, więc wydaje mi się, że aby z niego nie spaść, wystarczy po prostu uważać i nie trzeba się jakoś zabezpieczać, np. przywiązując się liną do komina. No, ale jednak jakieś prawdopodobieństwo wypadku istnieje. Czy jeśli się więc nie przywiążę, to ryzykuję nie tylko upadek, ale i popełniam grzech?
W ocenie ryzyka należy zachować rozsądek. A ten nakazuje kierować się przypuszczeniem, jak wielkie ryzyko się podejmuje. Ot, np. jedząc obiad w restauracji. Czy możemy mieć pewność, że ktoś nie dosypał do zupy trucizny? Albo czy jedząc jajecznicę z grzybami kupionymi na na targu mamy sto procent pewności, że nie znalazł się wśród nich trujący? Ba, nie wiemy przecież, czy gdy idziemy przez park, a trochę wieje, czy nie złamie się jakaś gałąź i nie spadnie nam na głowę. Nie wiemy, czy idąc w burzy ulicą nie będzie tak, że choć wokół wysokie domy piorun trzaśnie właśnie w nas. Jadą samochodem słusznie możemy się zastanawiać, czy nie pęknie w nim opona i to tak nieszczęśliwie, że wypadniemy z drogi. Ba, nawet idąc chodnikiem nie możemy być pewni, czy przypadkiem przejeżdżającej obok ciężarówce nie urwie się zapasowe koło i nie potoczy się tak, że nas przejedzie. Niemożliwe? O takim wypadu akurat kiedyś słyszałem.
Proszę więc roztropnie i z umiarkowaniem oceniać sprawy.
J.