stary gracz 12.06.2020 17:39

Mam pytanie dotyczące grania "tymi złymi" w grze komputerowej. Jestem dorosły, gram od niepamiętnych czasów, ale ostatnio zastanowiłem się na tą kwestią po raz kolejny. Bo z jednej strony nie zagrałbym w grę w której dla zabawy zabijamy bezpośrednio niewinnych ludzi, z drugiej strony nie mam problemu z grą w której dowodzimy okrętem podwodnym III rzeszy, wcielamy się w dowódcę armii jakiegoś szaleńca, czy prowadzimy totalne wojny nuklearne, a zwycięstwo jest mierzone tym która ze stron unicestwiła więcej populacji wrogiego państwa. Kiedyś grałem też w planszówkę w której jeden z graczy wciela się w postać kuby rozpruwacza (pozostali w policjantów) i też nie miałem z tym problemu. Nie widziałem też nic złego w popularnej grze "wisielec" (odgadywanie haseł). Najbardziej zapadła mi jednak w pamięć ta wojna nuklearna (gra DEFCON). Jest to produkcja niezależna, bardzo oszczędna graficznie, zawiera wyłącznie symbole okrętów, samolotów, miast, wyrzutni itp. - wyraźnie inspirowana filmem Gry Wojenne z 1983r. Jak się nad tym zastanawiałem to doszedłem do wniosku, że w tej grze jest to wyraźnie fikcja - gra. Fikcja ta skłania do pewnych refleksji, z gatunku co by było gdyby, ale nijak nie popycha gracza w stronę odczuwania przyjemności z mordowania. Zupełnie inaczej jest w przypadku gier w których bezpośrednio strzelamy sobie do niewinnych. Grałem też kiedyś w gr strategiczną w której przez pewien czas dowodzimy siłami "tych złych" - organizacji terrorystycznej, ale było to przedstawione tak, że czułem się bardziej obserwatorem niż egzekutorem. Zadaniem gracza było wygrywać bitwy z siłami "dobrych", ale fabuła toczyła się niezależnie, jak gdyby ponad głową gracza. Są też inne gry, w których nie czułem się obserwatorem, a bardziej współwinnym i to budzi u mnie niepokój. Np. jakoś nie potrafię w grze "kraść" - budzi to u mnie dyskomfort, mimo, że wiem, że to tylko gra, ale jakoś na poziomie emocjonalnym nie mogę się całkowicie odciąć i dlatego w grach nie "kradnę", żeby postępując wbrew sobie nie spłycać sumienia. Ogólnie nie mam zatem reguły - czasami gram "tymi złymi", a czasami nie. Nie chodzi tu nawet o wielkość tego zła, ale o sposób jego przedstawienia. Sposób podejmowania decyzji wygląda mniej więcej tak jak to opisałem, ale za każdym razem rozpatruję to indywidualnie. Czy to moje rozumowanie wg Odpowiadającego ma sens?

Odpowiedź:

Wydaje mi się, ze tak. Jeśli człowiek grając myśli, a nie wciela się bezmyślnie w złe postaci, to raczej nic jego duchowi to nie zaszkodzi. Na pewno jest to też kwestia dojrzałości. Inaczej wyglądać to będzie, gdy grać będzie dorosły, inaczej, gdy dziecko, a jeszcze inaczej, gdy dorosły o mentalności dziecka....

Nie wiem kiedy ostatnio grałem w jakieś strzelanki. Przyznaję jednak, że nigdy nie chciałem wcielać się w złe postaci. Mimo wszystko odpychało mnie to. I dziś też w jednoznacznie złe postaci bym się nie wcielił. Ciągle by mnie to uwierało.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg