Naiwność 25.02.2020 16:08
Niech Będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Trudna ta Boża nauka, ale na szczęście istnieje Wasz portal. Jak rozumieć ten fragment: "Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie." (Mt 5:38-42) Najbardziej zależy mi na sensie wersetów 40 - 42
Czy nie jest to rezygnacja z własnych planów, a co gorsza naiwność, ustępliwość? Jak przełożyć Jezusowe wskazówki na codzienne życie? Mamy być naiwni i wykorzystywani? Przecież czasem są takie sytuacje gdy ustępliwość jest chyba gorsząca. A co jeśli dziecko wymusza na rodzicach kupno jakiejś zabawki, rzeczy, to też rodzice mają za każdym razem się do tego przychylić?
Z Panem Bogiem
To wezwanie Jezusa do ustępowania jest przede wszystkim wezwaniem do nienakręcania spirali zła. "Oko za oko ząb za ząb" szybko doprowadza do sytuacji, gdy ktoś, czując się bardziej skrzywdzony niż sam skrzywdził chce wybić dwa zęby za jeden, a za jedno oko nie tylko to jedno oko, ale najlepiej i ucho. Żeby nie być "stratnym". I właśnie przed tym przestrzega nas Jezus. Zachęca, byśmy w tym wymierzaniu sprawiedliwości umieli być "stratni". Umieli ścierpieć niesprawiedliwość. Po to, by nastąpiło kontrolowane rozprężenie nakręconej spirali zła. Bo gdyby nakręcać ją dalej....
Zupełnie zaskoczony poczułem się natomiast, gdy padło pytanie o rozumienie tego nauczania Jezusa w kontekście wychowania dzieci. Bo wskazanie to dotyczy sytuacji, w których ludzie prowadzą spór jako przeciwnicy, nawet wrogowie. W rodzinie natomiast rodzice nie są wrogami dziecka, prawda? No, chyba że w sytuacjach patologicznych już tak, ale zdaje się mówimy o normalnych układach. A w tych - wiadomo - nie jest dobrze, gdy rodzice spełniają wszystkie zachcianki dziecka. Na pewno nie powinni ulegać pod wpływem jakieś agresji - krzyku, płaczu, szantażu emocjonalnego. To dla dziecka byłoby niedobre, uczyłoby go, że "terroryzm" popłaca. Co innego, gdy dziecko się nie upiera...
Pamiętam taką historię z mojego dzieciństwa. Właściwie byłem już młodzieńcem. Powiedziałem kiedyś, że chciałbym mieć motorower. Mama stanowczo stwierdziła, ze nie, ja trochę pomarudziłem no i temat się skończył. Po paru tygodniach zaczęła o to pytać. Widocznie uznali z ojcem, że może by się jednak jakoś rodzina szarpnęła. Ale ja już nie chciałem. Nie to, ze się uparłem: po prostu w międzyczasie uznałem, że coś takiego nie jest mi potrzbne, ze rower wystarczy. Matka parę razy pytała, czy na pewno nie; jakby nie wierzyła, że mogłem zmienić zdanie. A dla mni to był kolejny, ważny znak, że rodzice naprawdę mnie kochają. Że są takim wspierającym mnie murem. I to znaczyło o niebo więcej niż głupi motorower.
J.